-
Wymiana jezykowa 1
Data: 02.06.2019, Kategorie: Geje Autor: Paweł Czapla
Poznaliśmy się przez Internet. To była miłość od pierwszego posta. Dziś po raz pierwszy się zobaczymy – przyjeżdża do mnie z wizytą. Jak to sobie wyobrażam? Otworzę drzwi, padniemy sobie w ramiona, zaczniemy dziko się całować, po czym będziemy uprawiać miłość we wszelkich, najwymyślniejszych pozycjach. Happy end na samym początku opowiadania. Oczywiście tak nie będzie. On nie jest mną zainteresowany erotycznie – nie jest nawet gejem. Czemu miałby nim być? W końcu jesteśmy w mniejszości. Zresztą wspominał coś o jakiejś dziewczynie... Nie wiem nawet jak wygląda, bo nie ma zdjęcia w awatarze. Wyobrażam go sobie jako sympatycznego brzydala. Jest molem książkowym i intelektualistą, a tacy rzadko bywają przystojni. Poznałem go w grupie polsko-bułgarskiej wymiany językowej. Czemu chciałem uczyć się bułgarskiego? To długa historia, może opowiem kiedy indziej. Nauczyłem się jakichś śmiesznych podstaw i napisałem do pierwszej osoby z brzegu, a w odpowiedzi dostałem polszczyznę najwyższych lotów. W rezultacie pisaliśmy tylko po polsku, a i tutaj miałem tremę, bo on nigdy nie popełniał błędów. Nigdy! A moje bezlitośnie obśmiewał – zresztą całkiem słusznie. Języki to jego hobby. Twierdzi, że tak jak polski, zna jeszcze dwa. Trudno mi teraz policzyć, w ilu jest w stanie się dogadać, bo przy okazji rozmowy o jakimkolwiek kraju, w którym był, zawsze wychodziło, że z miejscowymi porozumiewał się po ichniemu. Z zawodu architekt, do Krakowa przyjeżdża na koncert ulubionego zespołu jakiejś ...
... niszowej muzyki, o której może rozprawiać godzinami. Czuję się przy nim naprawdę malutki, mimo że całkiem spory ze mnie facet. Dzwonek do domofonu – to on? Tak, to on. Otwieram drzwi i czekam w napięciu. Po schodach wchodzi mój internetowy kolega i wiem już, że jestem zgubiony. Spodziewałem się pryszczatego nerda, a przede mną staje smagły, czarnooki młodzieniec z malowideł z Fajum. Niezbyt wysoki i delikatnej budowy – jestem przy nim goliatem – patrzy na mnie przenikliwie, lekko ironicznie i uśmiecha się kącikiem ust. Czuję, jak nogi się pode mną uginają. - Cześć Janek, co cię tak wmurowało? Bez śladu akcentu. A niech go cholera! - Cześć Ivo. Nic, nic. Wejdź. Jak podróż? Głodny? Spragniony? Tu łazienka, tu twój pokój... Jest już późno. Siedzę w kuchni i korzystając z samotności bezwstydnie użalam się nad sobą. Czemu zawsze, kiedy się zakocham, jest to tak beznadziejne? Borze mój sosnowy, za co mnie to spotyka? - Hej, wszystko w porządku? – wyrwał mnie z zadumy znany mi już, przyjemny głos. Aż podskoczyłem. Ivo stał obok i spoglądał z troską. Ciekawe, czy od dawna tak patrzy, jak bujam się na krześle trzymając twarz w dłoniach? - Już jesteś? Nie słyszałem, jak wszedłeś. Nie, nic mi nie jest. Zakochałem się bez szans na wzajemność – nie umiem kłamać, ale na szczęście nie muszę. - Ajajaj, szczęśliwa wybranka nie była zainteresowana współpracą? Nie przejmuj się. Przemyśli sprawę i na pewno przygarnie cię do łona. - Ładnie tak się naśmiewać z czyjegoś ...