1. Moja historia


    Data: 10.02.2020, Kategorie: wakacje, porwanie, Nastolatki Autor: kobieta_z_historia

    To był zwyczajny lipcowy dzień. Rano tata oznajmił nam, że jedziemy na wieś do babci. Ucieszyłam się z tej wiadomości, bo od dłuższego czasu siedziałam znudzona domu. Co prawda na wsi nie było żadnych większych atrakcji, ale zawsze mogłam pójść na spacer czy nawet poopalać się przed domem.
    
    Dlatego po przyjeździe wzięłam psa babci i oznajmiłam, że idę się przejść do lasu. Szłam leśnymi ścieżkami wypatrując co chwila ładnych szyszek i grzybów. Zbiory nie były zbyt udane, bo tego lata nawiedziła nas susza. Jednak po godzinie żmudnego szukania zobaczyłam w oddali pod drzewem małego prawdziwka. Nie zważając na pilnowanie psa zboczyłam z trasy i pobiegłam po grzybka. Gdy się schyliłam po moją zdobycz, nagle coś mnie popchnęło! Zalana strachem gwałtownie się odwróciłam i już miałam zastosować jakieś damskie uderzenie, gdy zorientowałam się, że to mój kolega. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
    
    Kacper był sąsiadem mojej babci. Kiedy byliśmy mali bawiliśmy się razem, ale potem on wyjechał do miasta by się uczyć i całkiem zapomniałam, że w sąsiedztwie mieszka jakiś mój rówieśnik.
    
    Kacper zaproponował, że w dalszej części mojego spaceru będzie mi towarzyszył, przystałam na jego propozycję i dalej ruszyliśmy we dwójkę. Spacerowaliśmy opowiadając sobie nawzajem o swoim życiu, o szkole, znajomych itp. Dalej szlibyśmy tak co chwila się śmiejąc, ale nagle coś gwałtownie poruszyło się w zaroślach. Pies mojej babci zaczął głośno ujadać czując niebezpieczeństwo. I w pewnej chwili zza ...
    ... krzaków wyskoczył szpakowaty, wysoki mężczyzna z nożem w ręku. - Mam was ptaszki! - wrzasnął, wymachując przed nami nożem - teraz pójdziecie ze mną! Nie mieliśmy wyboru, poszliśmy przodem czując co chwila na plecach jego poszturchiwania. Po godzinie dotarliśmy, chyba do leśniczówki. Niemal wepchnął nas do środka i wskazał drzwi na lewo. - Ulokujcie się tam, będzie miło - powiedział i zamkną za nami dość ciężkie drzwi. W pokoju nie było w ogóle okien, więc nie mieliśmy jak się stamtąd wydostać. Rozpłakałam się głośno nie wiedząc co robić. Kacper pocieszał mnie, że na pewno już nas szukają, bo miał wyjść tylko na chwilę. Nagle usłyszeliśmy głos tego mężczyzny, płynący przez głośniki ulokowane w kątach pomieszczenia. - Macie piękne wygodne łoże, więc do dzieła - powiedział głosem kogoś spragnionego. - O co panu chodzi!? - wrzasnął Kacper zaciskając pięści. W tej samej chwili psychopata wtargnął do pokoju ze strzelbą dubeltówką i zaczął nam grozić, że jak nie będziemy robili tego, co on nam każe zabije nas obydwoje i zakopie w głębokim dole w lesie. Po tych słowach na powrót zamknął drzwi i wrócił chyba do swojego studia, w którym najpewniej widział wszystko, co dzieje się w pokoju. - No - powiedział - połóż ją teraz na łóżku. Słysząc to rozpłakałam się jeszcze głośniej osuwając się na podłogę. Wtedy Kacper podszedł do mnie i powiedział starając się uspokoić głos. - Słuchaj musimy zrobić, co nam każe inaczej nas zabije. Zaczął głaskać mnie po twarzy nie zważając na surowy głos ...
«123»