-
Komiwojażer
Data: 11.02.2020, Autor: Dom
Pieprzyłem ją mocno przy akompaniamencie skrzypiącej podręcznej drabinki o którą opierała dłonie. Mój fiut plądrował dogłębnie wyraźnie nabrzmiała wilgotną cipkę. Z każdym ruchem jej dorodne piersi kołysały się w rytmie Jingle bells płynącego dźwięcznie z głośników. Duże, jędrne cycki ze sterczącymi jasnobrązowymi sutkami o średnicy latającego spodka – bliźniaczo podobne do tych tańczących w Panaji gdy kochałem bez pamięci intrygującą hinduskę o egzotycznej urodzie, która nęciła nieznośnie odwijając kaszmirowe sarii z tali. Całym szczęściem w Kanadzie kobiety nie noszą tak wymyślnych okryć. Jedynie prosto skrojone spodnie i grube cholernie miękkie swetry skrywające spragnione pieszczot piersi niewymownie wepchnięte w ciasną przestrzeń nowoczesnych biustonoszy. Słyszałem kiedy stękała gdy dociskałem mocno miednicą rozpychając się rubasznie pomiędzy wypiętymi do granic możliwości pośladkami. Suka, która poza seksownym ciałem posiadała nad wyraz rozwiniętą zmysłowość. Już na lotnisku jej kokieteryjny wzrok wzbudził moje zainteresowanie. Lekki, frywolny, niewymownie kuszący. Bezbłędny zmysł podpowiadał że będzie przewodniczką w tym fragmencie świata. Kolejny raz bez pudła. Oddychała mocno co chwilę zaciskając delikatne palce na mojej dłoni. Zupełnie jak bym był jej zjawiskowo-gwiazdkowym prezentem, który ktoś może ukraść. Puchowe poduchy w naszej wnęce podskakiwały dając wrażenie nad wyraz miękkich. Czy w tych zapyziałych małych mieszkankach schowki na bieliznę nie mogą ...
... być chodź odrobinę większe. Bezceremonialny zgrzyt kapitalistycznych ciągot. Wciąż wiercąc się w jej rozkosznej nieprzyzwoicie ciasnej cipce trzymałem silną dłoń na biodrze, zaś drugą oplotłem pasemka długich kruczo rudych włosów. Rdzawe kosmyki opadały na cholernie gładkie nagie ramiona. Wyprężyła się jak kotka wpychając mojego olbrzyma głęboko w siebie i dodatkowo dociskając opartymi o ścianę rękoma. Poczułem spływające po jądrach soki. Odsunęła niepoprawnie rozkoszne uda i klękając na wysokości kutasa zaczęła oplatać go językiem co chwile obficie śliniąc. Gdyby inteligencja była wskaźnikiem mistrzowskiego obciągania fiuta to z pewnością miałaby pierwsze miejsce. Jak do cholery potrafi ukryć całego w tych słodkich aksamitnych ustach. Główka mojego kutasa leniwie mijała migdałki aby badać jej gardło i z powrotem wyjeżdżać na powierzchnie. Gładziłem jej włosy patrząc na zmysłowe przedstawienie którego byłem pierwszym dyrygentem. Na moje nieszczęście była tym cholernie zjawiskowym objawieniem które poruszało moją dusze, zaś niewielkie mieszkanko pełniło role wyjątkowej pracowni lutniczej. Dotykiem budziłem jej uśpione latami zmysły nadając drgania niezwykłej częstotliwości. Z zaklętą w sobie tajemnicą kreśliłem kształt i moc. Odkrywałem sekrety dawnych mistrzów. Dotykiem powoływałem do życia ukryte od wieków tęsknoty i pragnienia. Byłem lutnikiem który poświęca skrawek świadomości na stworzenie tak misternej i wyjątkowej konstrukcji. Niosącym tajemnice własnej historii i ...