Mariusz! To nie był gwałt! -…
Data: 12.02.2020,
Kategorie:
dwie dziewczyny,
Incest
poliamoria,
Brutalny sex
Autor: XeeleeFirst
Stałam przy oknie mojego mieszkania, spoglądając na okoliczną zieleń i piękne podmiejskie jezioro. Moje mieszkanie na pewno było jednym z powodów do dumy i satysfakcji z życia.
Rozpoczynał się weekend. Utrzymywała się słoneczna pogoda. Byłam w radosnym nastroju, mimo niedawnych, niezwykłych przeżyć. Oczekując na Agnieszkę, rozmyślałam nad tym, co wydarzyło się w minionym tygodniu.
W ubiegły piątek, kiedy rozstałam się już, późnym wieczorem z Jarkiem dostrzegłam, iż mój telefon odnotował pięć nieodebranych połączeń i dwa SMS-y. To Aga próbowała się do mnie dodzwonić. W końcu o godzinie dwudziestej napisała: „Natalia, chciałam porozmawiać z tobą, aby cię powiadomić, że wybieram się z Mariuszem na konferencję. Chciałam uzyskać twoją akceptację, co sprawiłoby, iż czułabym się teraz lepiej”. O godzinie 22 napisała: „Natalia, już dojeżdżamy do schroniska na Równicy. To tu będzie odbywać się konferencja miłośników astronomii i astrofizyki – dobrej nocy życzę”.
Myślałam nad treścią tych SMS-ów cały tydzień. Nie mogłam jednak wykrzesać z siebie oburzenia, iż moja córka pojechała na konferencję z moim partnerem. Przecież ja w tym samym czasie byłam z jej chłopakiem Jarkiem. Nastąpiły nieuzgodnione wydarzenia o charakterze wet za wet. Teraz właśnie czekałam na Agę, która zapowiedziała na dzisiejsze popołudnie swoją wizytę. Powiedziała, że wszystko mi opowie.
Wkrótce miałam już swoją córkę u siebie. Aga promieniała dzisiaj energią i entuzjazmem. Co chwilę uśmiechała się, a ...
... w jej rozmarzonych oczach widziałam filuterne błyski.
– Aga, no to opowiadaj!
– Natalia, jaką wersję opowieści sobie życzysz – oficjalną czy szczerą, nieocenzurowaną
i szokującą?
– Tą drugą poproszę.
Relacja trwała długo. Było jak w thrillerze. W trakcie opowieści dostrzegłam jej nowe ciuchy. Była w czarnej bluzce z dekoltem, ciemnoniebieskiej krótkiej spódnicy i ciemnych, grafitowych pończochach. Wyglądała rewelacyjnie.
– Było więc tak. Wzięłam mój samochód i to ja prowadziłam. Mariusz powiedział, że powinniśmy w ciągu dwóch godzin dojechać do schroniska na Równicy. Na ostatnim odcinku było ciężko. Jechałam w górę, serpentyną cały czas na drugim i pierwszym biegu. Odetchnęliśmy, gdy zajechaliśmy na parking przed niskim, dość rozległym ni to schroniskiem, ni to pensjonatem. Gdy wyszliśmy z samochodu, uderzyło nas ostre, świeże, zapewne zdrowe powietrze. Rozejrzałam się. Wokół rosły niskie drzewka i kosodrzewina. Pomyślałam no tak, to schronisko wybudowano na wysokości 1200 metrów ponad poziomem morza. Drewniany budynek schroniska wyglądał tajemniczo.
– Agnieszka, umieram z ciekawości – przejdź do rzeczy!
– Chcę, abyś była w stanie wyobrazić sobie wyraziście to miejsce i okoliczności. Poprzez korytarzyk zapełniony wieszakami, obwieszonymi wierzchnimi okryciami gości, wchodzi się tam do holu schroniska, rodzaju nietypowej restauracji. Był tam gwarno. Usiedliśmy przy stoliku, aby napić się piwa. Już wtedy zauważyliśmy czteroosobową grupę młodych ludzi w ...