1. Łowca i Strzyga (II)


    Data: 17.02.2020, Kategorie: Fantazja wampir, Autor: Foka

    ... większość bab we wsi, urodziła już zapewne parę dzieciuków, jest zmęczona i zaniedbana, z cyckami do pasa, i śmierdząca słoniną. Więc tak zgrabnej i pięknej kobiety dawno nie widział. Wpatrzony w zielone oczy, zupełnie zapomniał przestróg powtarzanych wieczorami przy darciu pierza, żeby broń Boże nie chodzić koło starych kurhanów.
    
    Teraz tylko widział kobietę w opiętym zmysłowo kożuszku, wyciągającą do niego rękę, i w spodniach zaczęło mu się robić ciasno jak już dawno nie. Postąpił parę kroków w bok od ścieżki. Szczerzył obleśnie resztki zębów wyobrażając sobie, jak mógłby wepchać grube paluchy w mokre ciasne miejsce przyjezdnej pani, między gładkie różowiutkie udka...
    
    Gruby śnieg stłumił odgłos upadku ciała.
    
    Czy od spotkania z Łowcą zaczęłam odczuwać jakieś wyrzuty sumienia?
    
    Nie. Na łowach to tylko kolejny burak, głupie mięso, myślące ogonem, i zresztą samo pchające się w zęby potwory.
    
    To jego baba, znajdując go na wiosnę przy roztopach, niech sobie wyrzuca, że mogła go lepiej w chałupie pilnować.
    
    Księżyc przesunął się już daleko na nieboskłonie, oczy chłopa zgasły, a Łowca zapewne szykuje się już do snu.
    
    ***
    
    Czarne bmw stało w stodole, z chłodnym silnikiem. Hmm, co to, czyżbyś dzisiaj niczego nie łowił, żaden wójt cię nie wynajął na ubicie kikimory wciągającej dzieci do bagien?
    
    Usiadłam na gałęzi, ale tym razem tuż przy oknie domu.
    
    Łowco, zobaczyłam jak rozłożyłeś skóry barana do spania, ostatni raz dorzuciłeś do kominka, i osunąłeś się na ...
    ... kolana przed dużym drewnianym krzyżem wiszącym na ścianie.
    
    W czasie modlitwy przestałeś być Mój.
    
    Wymknąłeś mi się, patrzałam bezradna jak drewniane ręce figury z krzyża wysunęły się, pochyliłeś głowę aż ciemne włosy opadły ci na twarz, ustami szeptałeś modlitwę. Zaciskałam pazurki na gałęzi próbując powstrzymać dreszcze oczekiwania. Nieskończone chwile oczekiwania. Trawiła mnie zazdrość. Chciałam cię dotknąć już, teraz.
    
    Trzy razy zamaszyście uczyniłeś znak krzyża i pokłoniłeś się, drewniane ręce się cofnęły i znowu byłeś Mój.
    
    ***
    
    Łowca nawet nie zdążył się podnieść, gdy oparłam się o jego plecy, owiewając szyję oddechem. Wdychałam zapach końskich derek, sosnowych igieł, siana, zapach ludzkiego mężczyzny.
    
    Przylgnęłam do jego ciepłych pleców, i czas się zatrzymał.
    
    Już nie było w nim żadnego strachu.
    
    Wreszcie obrócił się powoli i podniósł na mnie wzrok. Boże, jak można mieć takie jasne poważne, spokojne oczy? Objął mnie na wysokości ud, i szepnął:
    
    - Wiedziałem, że wrócisz.
    
    Potem były moje palce przeczesujące jego sięgające ramion włosy, jego niezdarne dłonie odczepiające wżarty w mój dekolt krzyż ormiański, jego znowu niechcący rozdarta koszulka. Brązowe broda i wąsy przetykane jaśniejszymi niteczkami, jak promykami słońca spomiędzy liści drzew. Jego duże dłonie ogrzewające moje chłodne. Nieśmiałe dotknięcie moich kłów. Wzajemne odkrywanie się.
    
    Wreszcie ciemne włoski przedramion przesuwające się po moich pełnych piersiach, otaczające talię, muskające ...