romans
Data: 04.06.2019,
Kategorie:
Tabu,
Autor: marcinek1981
... wytarłem się i na gołe ciało zarzuciłem szlafrok . Miałem już pewność, że po takiej uwerturze nastąpi pożądany finał, a bielizna tylko utrudniałaby manewry.
Wyszedłem i zameldowałem mamie, że łazienka czeka już na nią. Poszła wziąć natrysk i zmienić „zaspermioną” spódniczkę, a ja usiadłem na tapczaniku i oddałem się wyobrażeniom co za chwilę nastąpi, bo wszystko na to wskazuje i nie mam wątpliwości że TO nastąpi bo obie strony tego pragną i z całą determinacją ku temu zdążają.
Pierwsze lody zostały przełamane. Tak rozmyślając poczułem, że mój penis okazuje swoją gotowość do penetracji maminej pochewki. Nie tak szybko kolego – pomyślałem w duchu, rozkosz trzeba stopniowo dawkować, wejdziesz tam ale nie od razu.
Byłem mocno podekscytowany tym co za chwilę nastąpi, czułem drżenie rąk i jakiś nieznany mi przedtem ucisk w krtani.
Jak ja pragnąłem tej kobiety!
Usłyszałem odgłos otwieranych drzwi od łazienki i za chwilę ujrzałem…nie, nie mamę, lecz Wenus wynurzającą się z piany morskiej. To cudne zjawisko, dziecko Zeusa, otulone tylko w leciutki peniuar, wolnym kroczkiem kołysząc biodrami zdążało ku mnie. Przez delikatną materię peniuaru przeświecał ciemny trójkącik owłosienia łonowego, a na wysokości piersi wyraźnie odznaczały się dwa krążki brązowe sutków.
Co za widok!
Nie mogłem oderwać oczu od tego nieziemskiego zjawiska, którym była przecież moja najkochańsza w świecie i najpiękniejsza ze wszystkich kobiet , najbardziej przeze mnie pożądana – moja ...
... mama.
Mój fallus przez cały czas pełniący „ostry dyżur” na widok pięknej Wenus osiągnął już twardość stali. Czułem jak pulsuje w nim krew i jak bardzo domaga się wyrzucenia kolejnej porcji nasienia.
Wstałem z tapczaniku i nie bacząc, że mój mały uwolnił się z połów szlafroka i wystawał na zewnątrz jak taran gotowy rozwalić każdą przeszkodę stojącą na drodze do wymarzonej cipeczki.
Mama podeszła, zarzuciła swoje kochane rączęta na moją szyję i tuląc się wyrzekła sakramentalne słowa:
- Jestem twoja, bierz mnie, pragnę się z tobą kochać.
Zawirował świat. Rozdygotanymi rękoma obmacywałem to cudne zjawisko, pieściłem na stojąco wszystkie zakamarki ciała, wpijałem się ustami w karmin ust mojej KOBIETY, nie mogłem słowa wypowiedzieć. A ona bez sprzeciwu poddawała się moim pieszczotom.
Jakieś chaotyczne nieartykułowane dźwięki wydobywałem ze swej krtani, usiłowałem powiedzieć jej jakieś słowa miłosnego wyznania. Wreszcie udało mi się wydobyć z siebie zdolność mówienia i choć łamiącym się głosem obwieściłem :
- Kocham cię, kocham do utraty tchu ty MOJA KOCHANA KOBIETO i pragnę cię ponad wszystko.
Celowo pominąłem użycia słowa „mamo”, uważałem że w takich sytuacjach lepiej być równorzędnymi partnerami seksualnymi, bo przecież takimi już byliśmy.
- Czy mogę cię w takich intymnych sytuacjach nazywać tak prosto po imieniu, zamiast „mama” mówić – Ela tak, jak cię inni nazywają, moja cudna Elżbieto? – zapytałem
-To samo chciałam ci zaproponować mój ty Robi ...