Dźwigary i gąbki
Data: 16.03.2020,
Autor: Kocwiaczek
... w kierunku wejścia, by następnie spotkać się z wymierzonym we mnie wzrokiem... mojej szefowej – zawsze miłej i uśmiechniętej japonki. Teraz jednak spoglądała na mnie ze zdumieniem i pogardą. Jej ochroniarze, których poznałem sekundę później, już biegli w moją stronę.
Spanikowany spojrzałem za siebie i mój wzrok zarejestrował istną masakrę. Na zapleczu stała cała we krwi rodzina właściciela, a wokół nich dosłownie wszędzie leżały zmasakrowane ciałka należące do niemowląt. Niektóre całe, inne bez góry czaszki lub rąk i nóżek. Dookoła zawieszone były sznurki od prania, a na nich powycinane kawałki czegoś, co do złudzenia przypominało nieregularne fragmenty gąbki.
Krew odpłynęła z mojej twarzy. Chciałem w panice zacząć wrzeszczeć i uciekać tylnym wejściem, jednak męska dłoń szybko zakryła moje usta. Zaciągnąłem powietrze przez szmatkę, którą trzymała i za moment straciłem przytomność, opadając bezwiednie na posadzkę.
***
Obudził mnie ucisk rąk na piersi. Zdezorientowany otworzyłem oczy i zobaczyłem, że moja szefowa siedzi na mnie okrakiem. Usta miałem zakneblowane zdjętymi przez nią pończochami. Odczekała aż dojdę do siebie i szybko się odezwała:
— Macie w Polsce taki zwrot: "znaleźć się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiedniej porze". Pasuje do tej sytuacji jak ulał. Trochę mi szkoda poświęcać dobrego projektanta, ale wiesz stanowczo zbyt wiele. Przed śmiercią chcę ci jednak powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Lubię wzbudzać strach i pragnę napawać się ...
... twoim przerażeniem. Nie łudź się, i tak stąd nie uciekniesz.
Spojrzałem na swoje ręce i kostki. Byłem przypięty grubymi pasami do metalowego stołu. Takiego, na którym wozi się tusze w rzeźni. Nie było mnie już w sklepie. Przez wielkie okna w oddalonym od ulicy budynku, który służył szefowej za mieszkanie, widziałem ekipę budowlaną, zamurowującą bramę wjazdową na firmowy parking. Tą samą, jaką mijałem każdego dnia w drodze do pracy. Naprawdę nie wiem po co to robili. Skupiłem uwagę na pasach i zacząłem za nie szarpać, ale nie udało mi się wyswobodzić. Czarnula, kpiąc z takiej bezradności przycisnęła tyłek do mojego krocza, po czym kontynułowała, a z ust nie schodził jej szyderczy uśmieszek:
— Zacznę może od tego, że szalunki są tylko przykrywką. Między dźwigarami przemycam ciała porwanych i zabijanych przez mój gang niemowląt, by potem wycinać im ciemiączka i robić z nich gąbki do makijażu i kąpieli. Bogate polskie snoby płacą za niby francuską markę krocie. Niestety czasami jakiś polaczek odkryje nasz sekret, albo się nam sprzeciwi, wówczas zamykamy filię, zmieniamy nazwę firmy i jako konkurencja poprzedniej zaczynamy kolejną produkcję. Resztę maleńkich ciałek przerabiamy w zaprzyjaźnionych sklepach i masarniach na przetwory mięsne. Te wyborne nóżki, które tak często kupowałeś były pulchnymi kończynami ukradzionego gdzieś w Polsce dzieciaka. Móżdzek, tak delikatny, że rozpływał się na chlebie, gulasz z serduszek i tycie wątróbki także były niczego sobie, prawda? – zapytała ...