Znowu
Data: 22.03.2020,
Kategorie:
Geje
Autor: freakow
... urośnie. Cały czas zerkam na Rafała. No serio? Zero zainteresowania? Przecież to nieludzkie! Nogę przerzucam przez podłokietnik fotela, drugą wyciągam na podłodze. W tej pozycji jestem kusząco rozkraczony. Co jaki czas smyram się po wacku. Rafał może ze dwa razy poprawia pozycję na kanapie. Ale ani jego pała, ani oczy nie drgają. Warują jak tresowane kundle.
- Ja pieprzę, jak gorąco. Idę się ochlapać. Podać ci coś? - narzekam, żeby przerwać tę martwą ciszę.
- Nie, dzięki.
Przechodzę obok niego ukazując swój sprzęt z profilu. Od masowania urósł, więc nie ma mowy, żeby go nie zauważył. Jeszcze zanim przekroczę drzwi łazienki ściągam bokserki. A nóż pobiegnie za mną! Nic. Wchodzę do środka, ale drzwi zostawiam lekko uchylone. Puszczam wodę, żeby nabrała odpowiedniej temperatury. Wchodzę do kabiny. Zamiast obmywać ciało, gapię się przez zaparowaną szybę w oczekiwaniu na jakiś ruch. I przysiągłbym, że widziałem jak Rafał przeszedł przez korytarz! Wychodzę spod natrysku. Wycieram się, ale niedokładnie, bo taki niedosuszony wyglądam seksowniej. Mokry ręcznik przewiązuje na biodrach. Antyperspirant dla lepszego efektu i wychodzę z łazienki. Dumnie kroczę w stronę salonu. Zamierzam wejść jak zwycięzca. I udaje mi się. Ale Rafała już tam nie ma. Faktycznie po skończonym meczu musiał pójść do pokoju Anki. I zamknął za sobą drzwi. Nie daję ponieść się rozczarowaniu. Dzień jest jeszcze młody, a ja mam kilka możliwości. Ubieram się tylko w świeże bokserki i krzątając się po ...
... mieszkaniu udaję, że sprzątam. Akurat uwierzy, że w taki upał chce mi się cokolwiek robić. Ale dobra, pozory trzeba zachować. Rafał wyszedł z pokoju może ze dwa razy, żeby dolać sobie zimnego soku i do kibla. Tym razem nos cały czas miał w książce. Intelektualista się znalazł.
Gdy przyszła pora obiadu zaproponowałem mu by się przyłączył, ale w odpowiedzi usłyszałem tylko sławetne „nie, dzięki”. Zaczynam się bać, bo traciłem nie tylko okazje na zaciągnięcia go do łóżka, ale wszelką możliwość do pogadania. W końcu byliśmy (jesteśmy?) przyjaciółmi.
Kończę posiłek, gdy jaśnie pan wychodzi z pokoju. Ubrał się w obcisły strój do joggingu. Chyba, kurwa, na złość. Przechodzi obok mnie jakby mijał ducha. Rzuca „idę pobiegać” zakładając słuchawki i znika na klatce schodowej. Przez okno widzę tylko jak wolno rusza w stronę centrum. Wtedy zdałem sobie sprawę, że walczę z wiatrakami. Rafał jasno daje mi znać, że nie chce mieć ze mną do czynienie, a to, że pojawił się w moim… naszym mieszkaniu to nieszczęśliwy, dla niego, zbieg okoliczności. Perfidna zagrywka losu. Już wiem, że muszę odpuścić, bo zaczynam zachowywać się jak jakiś psychol. Zaraz się rozpłaczę. Idę obczaję jakiś tani melodramat, żeby pogłębić się w depresji.
Lecą napisy końcowe, ja przysypiam. Nagle łomot do drzwi. Zrywam się. Łapię parasol w przedpokoju i powoli otwieram. Rafał. Stoi chwiejąc się. Zalany w trupa.
- Nie mam kluczy – bełkocze i zwala się jak długi u moich stóp.
Nie pozostaje mi nic innego jak ...