Zapamieta na cale zycie...
Data: 29.03.2020,
Kategorie:
Brutalny sex
Autor: Marquis Donatien
... nie dziwiło, wielu dawnych znajomych chciało czegoś ode mnie, a ja zazwyczaj pomagałem. Po tylu latach o wzajemnym urazie raczej nie było mowy, tym bardziej, że ożenił się z Julią i chyba żyło się im całkiem nieźle. Mnie również. Ale to, co czuliśmy do siebie, nie umarło. Było jedynie w stanie hibernacji i potrzebowało tylko jednego impulsu, by znowu ożyć. Miałem wtedy już 36 lat, więc ona też. Byliśmy nawet z tego samego miesiąca. Wróciłem w rodzinne strony, by spotkać się z rodzicami i bratem. Byłem w markecie, by kupić jakieś upominki dla bratanic, które, oprócz moich opowieści, lubiły też prezenty ode mnie... Super dzieciaki! Zajęty oglądaniem pluszaków dosłownie wpadłem na Julkę... — Cześć... — ledwo to wypowiedziałem, kiedy już zrobiłem krok do tyłu i odzyskałem równowagę po naszym zderzeniu. Dzięki temu byłem przez chwilę swoją twarzą kilka centymetrów od jej pięknej buzi... Poczułem jej włosy i zapach, i ciepło oddechu. Czułem, jak moja twarz przybierała szczenięco-uczniowską radość, a za chwilę wyrażała już męski podziw dla tej pięknej kobiety. Wszystko to trwało może trzy sekundy. W czwartej pocałowałem ją w policzek bardzo blisko ust, a ona wtedy na tę krótką chwilę delikatnie mnie objęła. Chyba oboje ostatnim razem postanowiliśmy, że w razie kolejnego spotkania, nie pozbawimy się tej odrobiny czułości... Więc pocałowałem ją pierwszy raz w życiu... — Cześć. — odpowiedziała. Chwilę rozmawialiśmy bardzo ogólnie, o tym, co u nas. Nie mówiłem zbyt wiele o sobie. Z ...
... resztą i tak prawie wszystko wiedziała. Od kilku lat byłem na językach wszystkich znajomych. Każde z nas miało w myślach to muśnięcie ustami sprzed chwili. W wyobraźni całowałem ją dalej namiętnie i rozbierałem, dając miłość każdemu kawałeczkowi jej ciała. — Masz chwilę? Pójdziemy na kawę? — nie byłem już tamtym nieśmiałym chłopakiem, który nie potrafił się odezwać, kiedy trzeba było. — Jesteś sama, czy ktoś czeka na Ciebie? — Mam czas — odpowiedziała nieco wymijająco. — Chodźmy — dodała ucieszona. Przez cały czas jak spędziliśmy przy stoliku, podziwiałem jej urodę. Pofalowane włosy, niebieskie oczy, uśmiech z języczkiem. I powiedziałem jej o tym wszystkim, że podoba mi się to, że zawsze mi się podobało... Nie powiedziałem o cudownych, sterczących piersiach, o przepięknym tyłku i o jej nagich stópkach, o jej delikatnej szyi i o tym, że chcę ją całować długo, długo, długo... — Muszę już iść, Rafał czeka w domu, ale odwiedź nas wieczorem, muszę się z tobą nagadać teraz, bo pewnie spotkamy się za kolejne sześć lat. — Wstała i czekała na moją odpowiedź, a ja siedziałem zamurowany tą propozycją. W pierwszej chwili poczułem radość, że jeszcze się spotkamy, z drugiej strony naprawdę nie miałem ochoty patrzeć na Rafała obok Julii. Samego Rafała byłem w stanie znieść, nie ma sprawy, ale patrzeć na nich razem i to jeszcze po dzisiejszym szczęśliwym dla mnie dniu, nie miałem ochoty. — Ok, zjawię się z przyjemnością. — powiedziałem już z aktorskim uśmiechem, który miał przykryć przeczuwaną ...