Marta i ksiądz. cz II Kolędowanie (rework)
Data: 07.04.2020,
Autor: Historyczka
... spocił się niepomiernie. Natomiast teraz, gdy atakował z większą werwą sutanna zsunęła się w dół i pokrzyżowała szyki plebanowi, niwecząc jego natarcie.
Rozstrojony, zerwał się z kobiety, żeby zerwać z siebie ubranie. Przerwana akcja przyniosła jednak niepożądany skutek. Męskość Baltiego opadła.
Klecha stał teraz przed Martą nagi, rozdygotany, ze sflaczałym członkiem, ziejąc głęboko.
"Pewnie to pan dał mi znak, abym się opamiętał... Przecie ja popełniłem grzech ciężki!"
Otrzeźwienie spowodowało, że zawstydzony Baltazar gotów był czym prędzej pożegnać się z kobietą.
Jednak Marta, pozostając w najwyższym stopniu rozbudzenia, pragnęła tylko jednego - znów poczuć w sobie mężczyznę, znów zaznać jego krzepkich ruchów.
Wstała z łóżka, poprawiła spódniczkę i uśmiechając się szeroko, podeszła do proboszcza.
- Księże Baltazarze... po tym co ksiądz ze mną wyczyniał, nic dziwnego, że potrzebuje teraz chwili spokoju... relaksu... A może... może ja taki relaks mogłabym księdzu zapewnić?
Pleban patrzył się na nią pytająco.
- Mogłabym zrelaksować księdza, w miły sposób. - Uśmiechała się i mrugała porozumiewawczo. - W bardzo miły sposób... ustami...
Baltazar stał zamurowany.
- Takkk?
- Tak. Ustami. Tylko nie wiem dokładnie, co mówi doktryna kościelna, na takie poczynania...?
Proboszcz, nadal osłupiały, machinalnie wydukał, jakby recytował jakiś traktat:
- Każdy członek i każdy przewód naszego ciała ma swój, wyznaczony przez naturę i jej Twórcę, cel. ...
... Tak też usta służą, aby jeść, pić, rozmawiać, przyjmować komunie świętą...
- I... całować?
- No tak...
Marta bez słowa podeszła do proboszcza, po czym uklękła przed nim. Przyrodzenie Baltazara znalazło się dokładnie przy jej twarzy. Ujęła je w dłoń, po czym ucałowała i objęła wargami.
Ksiądz głośno oddychał. W duchu myślał o tym co mówi doktryna Kościoła na temat seksu oralnego: "Dopuszcza całowanie, czy pieszczoty, nie pozwala na substytucję, czyli zastąpienie w ten sposób aktu miłosnego... Ale... jakie to ma teraz znaczenie?! Te pieszczoty są tak rozkoszne!"
Rzeczywiście Marta dołożyła starań. Zrazu ustami bawiła się żołędzią, po czym połykała głębiej, ujmjąc trzon swego plebana.
Kacper rozdziawił usta ze zdumienia.
- Ach! Pani Marta robi mu laskę!
- A jak! Patrz, kuźwa patrz! - Mikołaj wychodził z siebie. - Nasza profesorka opierdala księżulowi kiełbasę!
Istotnie, głowa nauczycielki pracowała z dużym zaangażowaniem.
Kobieta starannie ssała męskość Baltazaro.
"Ech ty mój klecho! Pewnie wariujesz z radości! Widzę to po twoim licu! Wyglądasz na wniebowziętego, gdy tak ci ssę i do tego poruszam ręką."
Marta na przemian ssała, to lizała księżowego penisa. Pieściła też jego jądra, co, miała wrażenie, szczególnie spodobało się proboszczowi, bo wówczas głośno wzdychał.
Wreszcie kobieta zaczęła lizać kutasa po całej jego długości, dostrzegła wówczas, że zaczyna on wracać do życia. Wtedy kolistymi ruchami zaczęła lizać jego czubek.
Baltazar ...