1. Cierpienia niemłodej Wertherówny… (I)


    Data: 23.04.2020, Kategorie: bdsm Lesbijki Fetysz Autor: Agnessa Novvak

    Czy kojarzycie owo osobliwe, niedające się logicznie wytłumaczyć uczucie, gdy pozornie wszystko idzie po waszej myśli? Plany oraz marzenia spełniają się z nawiązką, do pełni szczęścia nie brakuje absolutnie niczego i jesteście królami, względnie królowymi życia… a jednocześnie macie dosyć całego świata? Kiedy satysfakcja miesza się z wypaleniem, szczęście z obojętnością, poczucie stabilizacji z chęcią zerwania z całym dotychczasowym życiem i wyjechania nie w Bieszczady, a przynajmniej na Antarktydę? Bo ja tak właśnie miałam.
    
    Pierwsze symptomy dostrzegłam w okolicach wakacji, zaś wydarzeniem, które nadto wyraźnie uświadomiło mi skalę problemu, był jesienny event w bardzo zaufanym gronie, okrzyknięty szumnie – choć po prawdzie niezbyt trafnie – jako
    
    . Zgadza się, jestem klimatyczna, czego nie mam zamiaru ukrywać. Tak, wzięłam udział w spotkaniu, choć dołączenie do listy gości nie było wcale proste. Nie, nie żałowałam ani przez chwilę! Przechadzałam się pomiędzy stoiskami sponsorskimi, oferującymi bogaty wybór wyszukanych akcesoriów wszelkich rodzajów, wielkości i kolorów. Podziwiałam kompetentne prezentacje teoretyczne oraz zapierające dech w piersiach pokazy praktyczne. Przede wszystkim zaś spotkałam fantastycznych ludzi: od doświadczonych domin, przez początkujących uległych – oraz, co ciekawe, także uległe, które wbrew pozorom nie pojawiały się przy takich okazjach zbyt często – po autorów blogów, powieściopisarzy i sama nie wiedziałam, kogo jeszcze.
    
    Opuściłam ...
    ... imprezę późną nocą. Rozweselona nadmiarem szampana, mądrzejsza o fachową wiedzę, zaopatrzona w pliczek potencjalnie cennych wizytówek… oraz nieludzko wręcz wykończona. Wszelkie motywacje, pragnienia i cała wewnętrzna siła pchająca mnie do przodu, nagle jakby się ulotniły. Do tego stopnia, że na pewien czas musiałam odpuścić nie tylko sesje, ale nawet wziąć wolne w normalnej, etatowej pracy.
    
    Co, zdziwieni? Że niby bedeesemowcy do śniadania siadają przystrojeni w skórę i ćwieki, przy obiedzie okładają się pejczami, a zamiast kolacji chadzają na marsze równości, wolności czy dowolnej innej ości? No, nie bardzo.
    
    W międzyczasie jesienne liście szczęśliwości ustępowały powoli, lecz nieubłaganie, zimowej plusze marazmu. Z pozoru nie miałam powodów do narzekania, jednak gdzieś wewnątrz czułam pustkę, której nijak nie potrafiłam wypełnić. Dostałam solidną premię za zakończenie projektu przed czasem, którą mogłam wydać choćby na byczenie się w tropikach? Rewelacyjnie, ale miałam to gdzieś. Zapoznani na wspomnianym spotkaniu ulegli okazali się równie posłuszni, co nieliczący z kosztami? Super, było mi z tego powodu bardzo wszystko jedno. Jeden z wystawców wysunął nieoczekiwanie konkretną propozycję współpracy reklamowej? O jakaż doceniona się poczułam… przez ledwie jeden wieczór. Nawet prywatnie nic mnie nie cieszyło – święta upłynęły niby rodzinnie, a bal sylwestrowy w gronie dobrych znajomych, lecz ani jednym, ani drugim nie mogłam się zbytnio zwierzyć.
    
    Nokautujący cios trafił ...
«1234...12»