Ogrodnik
Data: 09.05.2019,
Kategorie:
Nastolatki
dojrzały,
Zdrada
Autor: Konstanty
Pracowałem kiedyś w ogrodnictwie wraz ze swoją dziewczyną u niejakiego Zdzisława, który był już po 50. Miałem wtedy 19 lat, a moja sympatia 18. Była filigranową brunetką i miała czarne włosy.
Nie wiedzieć czemu, Zdzichu coraz częściej wysyłał mnie po sprawunki. Oczywiście nic nie podejrzewałem. Kinia coraz częściej szczebiotała do niego, jednak będąc młody, naiwny nie wziąłem tego za złą monetę. On zaś często z nią rozmawiał i żartował, ale nigdy jej nie dotykał, przynajmniej przy mnie.
Pewnego razu nigdzie ich nie było już kupę czasu. Coś mnie tknęło intuicja czy nie wiem co. Poszedłem więc na strych. I mnie zamurowało. Ona mu na kolanach. Dobrze się schowałem. Podniecenie zwyciężyło u mnie z wściekłością. Oni jeszcze byli ubrani, ale podniecił mnie ten kontrast. Ona delikatna, filigranowa on wielki, dobrze zbudowany choć nieco gruby i owłosiony jak goryl. Siedziała mu na kolanach.
- Chodź nie bój się nikt się nie dowie.
I jedną ręką trzymał ją za pierś, na razie jeszcze przez bluzkę. A drugą między nóżkami, na razie jeszcze przez spodenki. Coś jej mówił do uszka, co chwilę przygryzając. Wsadził jej tam też język. Czerwony szorstki ozor w małe, zgrabne dziewczęce uszko z delikatnym kolczykiem...
- No chodź nie bój się. Pocałuję cię tylko. Patrz, to jest przyjemne, wiesz...
Zarośnięty męski łeb całował młodą, niewinną świeżynkę. Jego język penetrował jej dziewczęce usta. I tak ją lizał przez parę minut. Człowiek-niedźwiedź zachłannie lizał usta młodej ...
... dziewczyny. Młodej, świeżej i niewinnej. I zaczął ściągać jej bluzkę. Natrafił na opór...
- Kinia, nie bój się.
- Zdzisiu już wystarczy. Następnym razem zdejmę.
Ale już nie było siły, która mogłaby go powstrzymać. Tak na nią parł, że musiała ulec. Tak silna była jego presją. No i została w czarnym staniczku, który jeszcze przed chwilą prześwitywał przez biała bluzkę. Przecież specjalnie tak się ubrała, żeby go lepiej nakręcić. Ugniatał jej niewinne, dziewczęce piersi narazie jeszcze przez staniczek. Miała małe piersi, pewnie dwójkę, ale przecież była szczuplutka. Trzymała swoje dłonie na jego, żeby opóźnić moment ściągnięcia staniczka. Choć podświadomie wiedziała, że i tak go ściągnie.
- Kinia, pokaż, coś masz na pleckach, zobaczę czy nie kleszcz.
No i rozpiął jej stanik. Jeszcze zakrywała białe piersiątka dłońmi, jednak wziął jej dłonie w swoje. Położył jej dłonie stanowczo na swoich barkach i powiedział.
- Kiniu, trzymaj tak, nie stanie się nic złego.
Przygryzł jej delikatnie suteczek, który był już twardy. Wiedział jak to robić, bo aż jęknęła. Zachłannie całował dwa śliczne białe piersiątka. A ona się opierała, choć było jej dobrze. W międzyczasie ściągnął koszulkę. Owłosiona klata i plecy cudownie kontrastowały z delikatnym dziewczęcym ciałkiem. Po dłuższym czasie całowania i dotykania piersi przestała je zasłaniać. Więc sięgnął do jej spodenek.
- Zdzisiu, nie jestem jeszcze gotowa.
- Kiniu, popatrzę tylko, nie bój się.
- Zdzisiu, nie.
- Przez ...