Z widelcem przez życie
Data: 09.05.2020,
Autor: Indragor
... naga dziewczyna – zebrało mi się na żarty.
– Przestań! Niewiele brakowało – jęknęła, nie mogąc pozbyć się strachu – zobacz, jak mi jeszcze serce wali!
Chwyciła moją rękę, przykładając sobie do serca. Niewiele myśląc, przesunęłam dłoń i złapałam ją za cycek.
– Jejku, tobie tylko jedno w głowie – zachichotała. Dzięki temu napięta atmosfera trochę się rozładowała.
Nie dziwiło mnie jej przerażenie. Ja, to ja. Nic takiego by się nie stało, gdyby tato zobaczył mnie nagą, w końcu to mój ojciec. Owszem, trochę wstydu byłoby, ale to nic strasznego. Natomiast przyjaciółka miała powód, aby się strachać. Gdyby tato nie wyszedł, musiałaby przed nim świecić nie tylko gołym tyłkiem, ale i gołą cipką. Ja tam tacie takiego widoku Wioli bym nie żałowała, ale nie wiadomo, co na to mama.
Zaraz jak ubrałyśmy się, przyjaciółka dyskretnie się zmyła. A ja czekałam na egzekucję. Wiedziałam, że tato mnie zawoła, potem będzie awantura, a potem dostanę szlaban na wszystko do końca życia.
I stało się. Zawołał mnie. Powlokłam się ze spuszczoną głową, pewna, że są to moje ostatnie chwile życia na wolności.
O dziwo, tato nie krzyczał. Poprosił, abym usiadła obok niego i tylko mnie wypytywał. Czułam się winna i nie próbowałam wykręcać się od odpowiedzi. Zresztą przy tacie nigdy nie potrafiłam kłamać. Powiedziałam więc, że z powodu upału razem weszłyśmy pod prysznic i trochę się podnieciłyśmy, a potem już tak jakoś samo wyszło. A że było fajnie, to powtarzałyśmy to. Tata zapytał, czy ...
... bardziej podobają mi się chłopcy, czy dziewczęta. Bez namysłu, zgodnie z prawdą, odpowiedziałam, że chłopcy i zapominając, że rozmawiam z tatą, dodałam zadowolona „aż czasami skóra mi cierpnie”. Nie powiedziałam tylko, że jeszcze na takiego prawdziwego nie natrafiłam.
– To dobrze córeczko. W twoim wieku dziewczęta czasami eksperymentują ze sobą. – Usłyszałam od taty. – To nic złego, byleby ci tylko nie weszło to w krew. Jest ci trudniej, bo jesteś jedynaczką. Jak byłaś mała, chciałaś mieć siostrzyczkę – uśmiechnął się.
– Ale braciszka też bym kochała – dokończyłam. Jak byłam mała, domagałam się siostrzyczki, ale zaraz się zastrzegałam, że gdyby urodził się braciszek, to też bym go kochała. Później przestałam się domagać. – Tato – zapytałam – czy nie chcieliście więcej dzieci, dlatego, że ja byłam niechciana?
– Dziecko – tato spojrzał na mnie niezwykle zdumiony – co ci przyszło do głowy? Nie byłaś niechciana. Owszem, gdy mama dowiedziała się, że jest w ciąży, i ja, byliśmy przerażeni, ale gdy tylko się urodziłaś, taka malutka, bezbronna, płacząca, od razu wiedzieliśmy, że będziesz naszym największym szczęściem. – Tato zamknął moją dłoń w swoich dużych dłoniach. – A co do rodzeństwa, to nie tak, że nie chcieliśmy. Jesteś już dużą dziewczynką, więc ci powiem. Mama dawniej miała pewne problemy zdrowotne i po prostu nie mogliśmy mieć więcej dzieci. Nie chcę wdawać się w szczegóły, jakie to były problemy, jeśli jednak koniecznie chcesz wiedzieć, to najlepiej porozmawiaj o tym ...