Daria (I)
Data: 12.05.2020,
Kategorie:
ślub,
panna młoda,
Zdrada
Brutalny sex
Pierwszy raz
Autor: armageddonis
Na początek wypada powiedzieć coś o sobie.
Mam na imię Daria. Jestem... byłam, początkującą aktorką.
Zaczęłam karierę w wieku 14 lat. Wcześniej uczęszczałam do kół teatralnych w szkołach, ale właśnie wtedy złapałam pierwszą rolę w miejskim teatrze. Od tamtej pory grałam w nim regularnie coraz ważniejsze role. Do czasu aż pewnego dnia na widowni nie pojawił się On.
Miałam wtedy jakieś 19 lat. Wraz z innymi aktorami stałam na scenie, zbierając oklaski po fantastycznej inscenizacji "Romea i Julii". W pierwszym rzędzie stał mężczyzna. Na oko nieco po 40-tce, w wyglądającym na drogi garniturze. Stał tam, dumnie wyprostowany i klaskał patrząc mi prosto w oczy. Wtedy jeszcze nie wiedziałam z kim mam do czynienia.
Po zejściu ze sceny natknęłam się na niego w szatni. Okazało się że jest mecenasem sztuki. Nazywa się Janusz Iwiński, i jest członkiem zarządu jakiejś wielkiej korporacji. Po krótkiej wymianie uprzejmości dołączyli do nas moi rodzice. Gdy dowiedzieli się z kim mają do czynienia zaczęli sypać komplementami.
Moi rodzice byli żałosnymi ludźmi. Ultrakatoliccy ćwierćinteligenci, matka katechetka, ojciec tokarz w pobliskiej fabryce, w niedzielę służył przy mszy. Z uporem bombardowali wszystkie moje związki, jednocześnie co kilka dni pytając czy mam kogoś na oku. Z pozoru zwyczajna rodzina, co tydzień do kościoła, obowiązkowo w stroju galowym, codziennie wspólne obiadki, sielanka. Jednakże jest w tej sielance jeden szkopuł: zrobiliby wszystko dla kilku minut ...
... blasku bądź pieniędzy. Patrząc w twarz ojca widziałam niemalże fizyczną rozkosz na myśl o korzyściach płynących ze znajomości z tak bogatym i szanowanym człowiekiem.
Po kilku chwilach rozmowy wyszło na jaw, iż pan Iwiński jest zainteresowany sfinansowaniem mojej przyszłości jako aktorki. W związku z tym rodzice zaprosili pana Iwińskiego na obiad w domu aby porozmawiać szerzej o szczegółach.
Cały czas nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje. Oto uśmiechnął się do mnie los. Już niedługo z podrzędnego miejskiego teatru mogłam trafić na ekrany kin i telewizorów. Rozmowa trwała w najlepsze, ja zaś zaczęłam się zastanawiać – dlaczego właśnie ja? Co takiego we mnie ujrzał że postanowił zainteresować się właśnie mną. Zadałam pytanie. I wszystko stało się jasne.
Iwiński zaczął mówić o tym, od jak dawna szuka towarzyszki życia. Powiedział że spodobała mu się moja gra aktorska, moja osobowość, i przede wszystkim, ja sama. Zastanawiał się, czy w zamian za sfinansowanie mojej dalszej kariery, nie mógłby rozpocząć zalotów. Tak, tak to określił. Poczułam się jakbym nagle przeniosła się do XIX wieku. Szczególnie że mój ojciec podchwycił temat, i zamiast wywalić starego, ohydnego ramola za drzwi zaczął negocjować warunki.
Nie mogłam w to uwierzyć. Zostałam sprowadzona do roli owcy, o którą targują się dwaj kupcy. Na moją uwagę dotyczącą jego wątpliwego zdrowia psychicznego, odpowiedział tylko machnięciem ręki. Matka kazała mi wyjść. Wybiegłam z płaczem z pokoju.
Tak się to wszystko ...