1. Sesja fotograficzna - 9.


    Data: 14.06.2020, Kategorie: Mamuśki Autor: Tomnick

    ... głowę i uważnie śledziła każdy mój ruch.
    
    Wyjęłam strap-on, powoli założyłam go, ciesząc się strachem i podnieceniem malującymi się na twarzy bezbronnej suczki. Nawilżyłam Pati lubrykantem i w końcu zerżnęłam w obie dziurki. Pięknie wyglądała na klęczkach, pojękując i wzdychając, kiedy czarna pała zanurzała się w jej pochwie, a potem w odbycie. Próbowała protestować, ale ignorowałam to. Ledwo potrafiła zaprzeć się rękoma, kiedy wchodziłam w nią, a potem stękała tak rozkosznie i głośno... Kazałam być jej cicho:
    
    – Bo wyjdę – ostrzegłam.
    
    Wówczas szybkim ruchem złapała i przytrzymała strap-on w pochwie. Przeprosiła i obiecała, że już nie będzie hałasować. I dalej jęczała. Może nawet jeszcze głośniej. Kochana z niej suka... Dupę tak jej zerżnęłam, że w końcu upadła na twarz i głośno jęczała w pościel. Jęczała? Wyła! Na koniec dokładnie wylizała strap-on. Kiedy odsapnęłyśmy i podniosłyśmy się, poszłam na szybki prysznic. Pod prysznicem, kiedy obmywała mnie woda i mydło, suka półleżała między moimi nogami i z wdzięczności ustami pieściła mi cipkę.
    
    – A niech bawi się, suka – pomyślałam z czułością i nie protestowałam. Prawie zsikałam się na sunię. Potrafiła pieścić.
    
    Potem ona brała prysznic. Szybko wytarła się i uczesała włosy. Przepłukałyśmy kostiumy po pływaniu, bez pośpiechu ubrałyśmy się, potem zrobiłyśmy makijaż i poszłyśmy na kolację. niewiele brakowało, a trzymałabym suczkę za rękę. Ten jednodniowy wyjazdu do hotelu głęboko zapadł w naszej pamięci. Humory też ...
    ... nam dopisywały. W trakcie powrotu złapałam się na tym, że planuję kolejny wypad.
    
    *
    
    Miałam jeszcze jeden problem do rozstrzygnięcia.
    
    Przed kilkoma dniami pojawił się Ryszard! Akurat jego najmniej się spodziewałam. Elegancko wymusił spotkanie w kawiarni dwa dni później. Nie chciał naruszać moich planów. Zawsze był taktowny i cierpliwy. W trakcie spotkania nie padło ani jedno słowo o naszej przeszłości; same komplementy, trochę mówił o sobie i swojej starości. Po co? Nie miałam pojęcia. W ogóle jakoś tak kręcił. Wtedy dowiedziałam się, że pracował dla jakiejś zagranicznej firmy. Już domyśliłam się, że był cenionym fachowcem i świetnie zarabiał. Przynajmniej jak na nasze warunki. Wykonywał jakieś ekspertyzy dla tej firmy i nadzorował realizację jednego z jej projektów. Chyba coś związanego z przetwórstwem ropy. Chyba. A może z neutralizacją odpadów ropopochodnych? Nieważne. Wciąż nie wiedziałam, o co mu chodziło. Spotkał się, żeby wypić ze mną kawę i zjeść ciastko? Sam nie mógł?
    
    Po spotkaniu odprowadził mnie. W duchu ucieszyłam się, że już kończymy, bo naprawdę byłam zmęczona po całym dniu pracy. Miałam za sobą taki kolejny dzionek, kiedy pracujesz dziesięć godzin, obiad zjadasz ‘po drodze’, czyli na stojąco i wykonujesz kilka prac jednocześnie i „na wczoraj”, a w nogach czujesz jeszcze poprzedni dzień. Nie lubiłam tego. A kto lubi? Teraz oczy same mi się zamykały. Musiałam zregenerować się chociaż półgodzinną drzemką, bo w domu czekały inne papiery na przejrzenie. ...