1. Sesja fotograficzna - 9.


    Data: 14.06.2020, Kategorie: Mamuśki Autor: Tomnick

    ... Klient nie dotrzymał słowa, spóźnił się, ale niecierpliwie czekał na rozliczenia. Idąc przez park, Ryszard coś mówił, a ja byłam zatopiona w myślach i już widziałam siebie siedzącą w domu przy fakturach. W pewnym momencie zatrzymał mnie przy jednej z ławeczek i nakłonił, bym na chwilę usiadła.
    
    – A co mi tam – w myślach wzruszyłam ramionami. Ładna pogoda, ciepło, świeci słońce, lekki ciepły wietrzyk zachęcał do lenistwa. Usiadłam. Z ulgą. Naprawdę potrzebowałam snu. – Jeżeli tak dalej pójdzie, to zdrzemnę się na tej ławeczce. Torebka pod głowę i już! – pomyślałam. – Chyba nikt mi nie włoży ręki pod spódniczkę, a co prześpię, to moje. Najwyżej straż miejska mnie przegoni. – Wyczekująco spojrzałam na niego.
    
    Wtedy wyjął pierścionek i oświadczył się!!
    
    Noooo! No, no...! No, nooo, właśnie tego potrzebowałam! No! Zdziwiona łapałam powietrze ustami jak świąteczny karp. Momentalnie przeszła mi ochota na sen! Wręcz czułam, jak rośnie moje ciśnienie. Już żadna kawa nie była mi potrzebna! Moje serce waliło. Adrenalina chlupotała w uszach. Nadal brakowało mi słów. Zaskoczył mnie! I to jak!! Dłońmi mocniej ścisnęłam torebkę. Przynajmniej nie było widać jak trzęsą się. Kiedy odzyskałam głos, pokiwałam głową, podziękowałam z uroczym uśmiechem i dla świętego spokoju poprosiłam o kilka dni do namysłu. Chyba spodziewał się takiej odpowiedzi.
    
    – IIe tylko chcesz, moja droga – elegancko utrzymywał dystans. – Nie musisz spieszyć się – zapewnił mnie. I zaprosił na obiad za tydzień. Potem ...
    ... wyjeżdża na dłużej. Z pogodnym uśmiechem, bez śladu rozczarowania na twarzy, włożył pierścionek do pudełka i do mojej torebki. Prosił, żebym potraktowała go jak prezent! Niezależnie od decyzji! Prezent?! Ze łzami w oczach pędem wracałam do domu. Co chwila ocierałam twarz. Byłam dla niego dziwką na weekendy, a teraz chce się ze mną żenić?! To jakiś żart?! Czy on jest normalny?! Chociaż koszty wyjazdów by mu się zwróciły. Zostałyby w rodzinie. Ale mam zgodzić się, żeby mój mąż zadawał się z cichodajką?
    
    – Co ja pieprzę?! – stałam przed jakąś wystawą i patrzyłam na swoje odbicie. Po tej głośnej refleksji nieco bardziej opanowana wracałam do domu.
    
    *
    
    Następnego dnia ze zwykłej, babskiej ciekawości poszłam do znajomego jubilera, rozliczaliśmy go, i poprosiłam o wycenę. Kiedy usłyszałam kwotę, zrobiło mi się gorąco. Upewniłam się, co do kwoty. Nie! Nie przesłyszałam się! Kiedy przetrawiłam wiadomość, z trudem wydobyłam głos, żeby podziękować i pożegnać się.
    
    – Cholera! Ten facet śpi na pieniądzach?! A może u niego rosną w doniczce jak paprotka?! – prawie krzyknęłam po wyjściu od jubilera. Już odzyskałam głos, tylko dłonie trochę mi drżały ze zdenerwowania. Nigdy nie mogłam na niego narzekać. Wiedziałam, że jest bogaty, może wręcz bardzo bogaty, ale tym razem grubo przesadził!
    
    – To ma być pierścionek zaręczynowy?! Na palcu miałabym nosić równowartość małego mieszkania?!! I co?! Może jeszcze sejf na plecach?! – ciężko oddychałam. – Kurde, jeden stary facet i tyle wrażeń. ...