-
Księżycowa opowieść (IV)
Data: 21.06.2020, Kategorie: Fantazja wampir, Autor: deal
... Zaciekawił się mój rozmówca. - A to... To jest moja dama, Henryku. - Odpowiedziałem nie patrząc na niego. - Stanowczo potwierdzam to, czego Michaił tak bardzo ci zazdrości. Whisky i piękne kobiety, zawsze są na twoich przyjęciach najwyższej klasy. Podszedłem do niej powoli. - Klaro. - Ująłem jej dłoń i pochyliłem się nad nią delikatnie muskając jej wierzch ustami. - Arturze. Ujęła mnie pod ramię i ruszyliśmy między gości. Czułem jaka jest spięta. To chyba świadomość, że pływa w basenie z rekinami tak na nią działała. I złość wciąż skierowana na mnie po ostatniej rozmowie. - Wszystko będzie dobrze. - Szepnąłem. - Podobasz się im. I mi także. - Jasne. Jak szynka na haku u rzeźnika. Wszystko będzie dobrze, dopóki nie zorientują się kim jestem. - Klaro, oni wiedzieli kim jesteś zanim jeszcze przekroczyłaś próg tego domu. Cuchniesz lawendą na kilometr. Tylko etykieta nie pozwala im marszczyć nosa kiedy przechodzisz obok. - Odpowiedziałem rozbawiony. - Pięknie. Będę uświetniać twoje przyjęcie przyprawiając gości o odruch wymiotny. - Swoją drogą, moi przyjaciele są rozczarowani takim brakiem zaufania. - Mruknąłem. - I ja chyba też... - Nie chciałabym robić swoją osobą więcej zamieszania niż jest to konieczne, ale chyba rozumiesz moje położenie. - Zerknęła na mnie nerwowo. Z głośników zaczęła płynąć muzyka. - Zatańczymy? - Chętnie. Kiedy zaczęliśmy tańczyć w ślad za nami poszło kilka innych par. Przyjemnie trzymało się ją w ramionach. ...
... Taka sprężysta i lekka, świetna partnerka do tańca, reagowała na najdelikatniejsze ruchy mojego ciała. W tańcu odchylała głowę, odsłaniając tym samym swoją szyję. Z tej odległości nawet lawenda nie była w stanie stłumić tego rozkosznego aromatu krwi, wzbijanego w powietrze poprzez wirowanie i podniesione tętno. "Ten zapach..." poczułem ostry koniuszek własnego kła w ustach. "Spokój, do ciężkiej cholery!" Ostatni obrót i ucałowałem jej dłoń. *** - Czy mogę cię przeprosić na chwilę? Zabawa zabawą, ale interesy czekają. - Spojrzał przepraszająco. - Oczywiście. Wyjdę się przewietrzyć. - Porozmawiamy później, dobrze? - Powinniśmy. - Skinęłam głową. - Obiecuję, że nie zostawię cię samej na długo. - Ukłonił się lekko i odszedł. Wyszłam na zewnątrz i zeszłam w dół ogrodu. Spacerowałam tam kilka minut, ale zaczęło mi się nudzić. Wyjęłam więc papierosa z torebki, niestety nie mogłam znaleźć zapalniczki. Przetrząsałam jej zawartość jeszcze chwilę, ale wyglądało na to, że jednak jej tam nie było. Chciałam wrócić po jakąś na taras, więc odwróciłam się i nagle zderzyłam z torsem jakiegoś mężczyzny. Poczułam jakbym zderzyła się ze ścianą. To był Dominik. - Najmocniej przepraszam. - Ujął mnie pod łokcie i poczułam jego zimne dłonie. - Ja również. - Uśmiechnęłam się nerwowo. Pozostawanie z nim sam na sam, w czeluściach ciemnego ogrodu napawało mnie lekką trwogą pomimo posiadanej lawendy. Poza tym... Co on tam robił? - Służę pomocą. - Podał mi płonącą ...