Pamiętnik Marty (II). Skąd we mnie…
Data: 22.06.2020,
Kategorie:
pamiętnik,
pończochy,
starszy,
licealistka,
Autor: historyczka
... się nawet, że może do tego dojść. Co prawda, celowo kupiłam sobie koronkowy stanik, drogi jak cholera, zawsze zakładając go, gdy szłam na spotkanie z historykiem, lecz nie przypuszczałam, że dojdzie do sytuacji, w której mój kochany pan profesor go zobaczy.
Cały czas w duchu jednak myślałam „Panie profesorze, czy pan widzi, że mam największe cycki spośród dziewczyn w mojej klasie! Boże, jak ja bym chciała, żeby pan je zobaczył!”
No i zobaczył! Miał śmiałość, a może odwagę, powiedzieć, że jestem kobieca, że mam zgrabny biuścik… Najpierw pogładził go przez materiał bluzki i stanika… wreszcie jego dłoń wsunęła się pod bluzkę… a potem już poszło szybko…
Gdy widział, że nie protestuję, zaczął masować moje cycki. Zrazu przez koronkę stanika.
Docenił jego markę.
- Dziewczyno, chwaliłem cię już za gust, ale ten biustonosz to prima sort! Co za koronka, co za wykonanie! Idealny, by nosić tak śliczne, boskie piersi... Masz chyba największe w klasie? Co ja mówię - w klasie?! W szkole! Prawda? Chyba nawet bardziej obfite od większości nauczycielek.
Moja konsternacja nie pozwoliła mi wydusić z siebie jakiegokolwiek słowa. Odlatywałam. Krzyczałam w myslach - "Chwilo trwaj! Jesteś piękna!"
Byłam dosłownie - wniebowzięta. Tym bardziej, że właśnie w tym momencie, pan profesor wysunął moje półkule z cyckonosza.
Ależ on mi je pieścił. Żaden chłopak do tej pory, tak mi ich nie dotykał. Zresztą, jakież to tam były te moje doświadczenia... Podczas całowania się na ...
... "nibyrandkach"... czy na wiejskiej zabawie, po ciemku... wtedy, gdy zmacał mnie ten kurdupel - Adaś...
Teraz poszło już bardzo szybko...
Nauczyciel przeszedł samego siebie w pochwałach moich cycków.
- Są jak kształtne, klasyczne kopuły pewnego bajecznego kościoła, który widziałem na rycinie jakiejś księgi! Idealne!
Stwierdził, że musi im oddać hołd pocałunkiem, po czym przyssał się wręcz do sutków, jak osesek.
Boże! Jakiesz dawało mi to rozkosze! A on delektował się nimi długo - lizał, a potem nawet przygryzał.
Widziałam, jak silnie jest pobudzony. Widziałam jego wybrzuszenie w spodniach... bardzo mnie to intrygowało.
Wreszcie stało się to... Z niedowierzaniem obserwowałam bajkowy moment, gdy pan Józef rozpinał spodnie, by wyłonić na wierzch swą wspaniałą męskość. Istne berło!
Właśnie takie skojarzenie przywodził mi jego kształt. Berło. Berło królewskie!
Tak też zakrzyknęłam rozegzaltowana:
- Berło! Panie profesorze! Toż to istne berło! Atrybut władcy!
Wreszcie doszło do sytuacji, że owo berło zostało osadzone w mojej dłoni! Boże, jakaż ja byłam przejęta! Oto miałam w swej dłoni męskość tak wybitnego człowieka, dla mnie niemal Boga. Profesor, ten sam, który przed chwilą, tłumaczył mi zawiłości przyczyn wybuchu Pierwszej Wojny Światowej, profesor, który wydawał takie mądre książki... teraz prężył przede mną swój maszt, gotów zanurzyć go w moich ustach… Jakże ja chciałam go całować, lizać, ssać… Pieścić ustami i językiem, byle tylko sprawić memu panu ...