W mazurskim raju
Data: 18.06.2019,
Autor: bieniek
... Jej stopy były marzeniem. Naturalne, wąskie, z idealnie wypielęgnowanymi, niepomalowanymi paznokciami, pachniały młodością, miłością, przygodą. Całował każdy milimetr, z wierzchu i pod spodem. Podróż do źródła była bajką. Ustami i sercem uwielbiał nieskończenie długie, niebiańsko zgrabne, opalone nogi. Kiedy dotarł do ich zwieńczenia, oniemiał. Lizał pokryty rosą rozchylony kielich kobiecego kwiatu i nie mógł uwierzyć, że dzieje się to naprawdę. Po tak niedawnym cudownym wytrysku nie był zdolny do stosunku. I to pozwalało mu bardziej uwielbiać niż pożądać, uszczęśliwiać ukochaną nie myśląc o sobie. Idealnie wydepilowane łono było opalone jak cała reszta ciała. Smak młodziutkiej pochwy zachwycał go i podniecał. W miarę lizania wilgotniała coraz bardziej. Dziewczyna skamlała z rozkoszy. Kiedy podniósł głowę i zobaczył wyraz jej oczu, prześliczną buzię, czarne włosy i ten wart wszystkich skarbów świata biust, zachwyt nie miał końca. Pocałował ją i zaczął pieścić językiem szczyty piersi, słuchając najpiękniejszych dźwięków, jakie mężczyzna może usłyszeć od uszczęśliwianej przez niego kobiety. Kontrast szorstkości stwardniałych sutków z gładkością języka obezwładniał, przenosił oboje w inny wymiar. W przeciwieństwie do Adama Ewa współżyła już wcześniej z chłopakiem, ale to co przeżywała teraz nie miało porównania. Wiedziała, że to jest ten jedyny. Ujęła w dłonie jego głowę i popatrzyła w oczy. Bezbłędnie odczytał jej pragnienia. Była gotowa. Autostradą pocałunków podążył na ...
... południe. Rozchylony kielich cudowniał w miarę lizania. Każdy ruch męskiego języka przyprawiał ją o kolejny spazm, jeszcze kontrolowany. Patrzyła na ukochanego z uwielbieniem. Wreszcie odpłynęła. Pochwa i odbyt kurczyły się jednocześnie, śpiewając pieśń uwielbienia dla najdroższego mężczyzny. Starał się połknąć cały nektar rozkoszy, ale nie nadążał. Wytrysk Ewy był zbyt mocny, spływał mu po twarzy, wszechogarniał. Już się nie starał. Tylko całował to cudne mokre miejsce, jak stolicę wszechświata, praźródło szczęścia. Ubóstwiał. Nie można opisać, jak bardzo go teraz kochała. Nieśmiałego przystojniaka, czarodziejską różczką przemienionego w księcia z bajki. Całowała wszystko. Lizała sztywniejącego penisa marząc o niezwykłych chwilach w przyszłości. Usnęli w objęciach. Ranek obudził ich chłodem. Adam przekraczał kolejne kręgi nieba. Nagusieńka Ewa tuliła się do niego. Od stóp do głów czuł całe przylegające jej ciało, słyszał oddech. Kochał bezgranicznie, poznając jednocześnie wszystkie aspekty tego uczucia. Kiedy Ewa robiła śniadanie, chodził za nią krok w krok i całował wszędzie gdzie mógł. Była boginią. Nagi i wolny uwielbiał młodziutką partnerkę. A ona doskonale czuła, jak bardzo jej pragnie. Lizana nieustannie od tyłu nie była w stanie nic robić. Wzięła go za rękę i zaprowadziła na materac. Kątem świadomości ogarniał spełniające się marzenia. Całkowicie poddany jej scenariuszowi czuł, jak dłonie ukochanej nawilżają jego penisa żelem plemnikobójczym. Pokażę ci jak to robić. Tylko ...