1. Dzień z życia korporacyjnego szczura


    Data: 18.06.2019, Autor: Sztywny

    Życie w korporacji ma swoje dobre i złe strony. Praca w wyznaczonych godzinach, minimum odpowiedzialności i fantastyczne towarzystwo walczyły na równi z monotonią, brakiem perspektyw i upierdliwymi przełożonymi. Firma, w której przyszło mi pracować, tylko w teorii uznawała ogólnie przyjęte zasady moralności i przyzwoitości. Liczyły się efekty, a nie środki w ich osiągnięciu.
    
    Nie powiem, było mi to na rękę. Sam czasami stosowałem nieuczciwe chwyty, by osiągnąć cel, lub by komuś zaszkodzić. Niestety czasami sam stawałem się celem dla innych lub narzędziem w rękach przełożonych. Agencja reklamowa, w której powoli zapuszczałem korzenie, uciekała się do najróżniejszych sztuczek, by pozyskać klientów. W firmie pracowało wielu gejów i lesbijek, ale nie z powodu tolerancyjności szefostwa, ale z powodu upodobań potencjalnych klientów. Osobiście zawsze byłem wdzięczny za przezorność szefów, gdyż nie uśmiechało mi się robić loda facetowi, nie mówiąc o poświęcaniu własnego odbytu. Mnie trafiały się klientki, zwykle wiekowe, gdyż młodsze oczywiście nie musiały się wysilać, by ktoś chciał je zaliczyć, a już szczególnie jakiś korporacyjny szczur.
    
    Nową klientką była właścicielka dużej firmy mięsnej, kobieta grubo po pięćdziesiątce i… no cóż, słowo „grubo” w zasadzie oddawało w pełni jej wygląd. Oczywiście, kierowany zdobytym dotychczas doświadczeniem, w szufladzie trzymałem całe opakowanie viagry, gdyż nie było opcji, żeby mi stanął na jej widok. Gdyby była młodsza, chudsza i ...
    ... lepiej pachniała, nie byłoby problemu, ale w moim stanie wyobraźnia już nie potrafiła nałożyć kolorowych filtrów na rzeczywistość.
    
    W biurowcu było specjalne pomieszczenie, gdzie klienci byli obsługiwani w „szczególny sposób”. Był tam telewizor, szeroka kanapa i szafa, której zawartości nie powstydziłby się żaden sex shop. Pokój był wyciszony, drzwi grube i dźwiękochłonne oraz zamykane od wewnątrz. Często zastawialiśmy się, jak klienci nas wybierali. Najpopularniejszy pomysł głosił, że prowadzący negocjacje wyciągał plik naszych CV, które kiedyś tam przesłaliśmy i pokazywał klientowi. Tak czy siak, padło na mnie, więc łyknąwszy niebieską pastylkę, udałem się do pokoju rozkoszy.
    
    Lubię myśleć o sobie, jako o profesjonaliście, dlatego jeszcze przed wejściem nałożyłem maskę pewności siebie i zainteresowania, które skutecznie zamaskowały obrzydzenie na widok kobiety. Ona zresztą nie bawiła się w niuanse, tylko obracała się z lewa na prawo na krześle obrotowym, z każdym ruchem mocniej rozszerzając nogi. Miała kremowo-różowy strój, który dziwnie pasował do branży mięsnej. „Zabija świnie i wygląda jak jedna z nich”, przemknęło mi przez myśl, ale zwalczając odruch ucieczki, podszedłem bliżej. Nie czekając, przywitałem się:
    
    - Dzień dobry, jestem…
    
    - Gówno mnie obchodzi, kim jesteś. Klękaj i liż.
    
    Zamarłem na ułamek sekundy, ale nie miałem wyjścia. Klęknąłem, gdy ona podwijała spódnicę. Nie miała założonych majtek.
    
    Wiem, że jestem męską kurwą. Tak naprawdę, to jestem czymś ...
«1234...»