-
De Sade D. A. F. - Sto dwadziescia dni Sodomy frag
Data: 22.06.2019, Kategorie: Tabu, Fetysz Masturbacja Autor: jarekss
De Sade D. A. F. - Sto dwadziescia dni Sodomy fragment książki wymagacie tylko naturalności i prawdy, i właśnie z tej racji śmiem liczyć na wasze pochwały. Moja matka miała dwadzieścia pięć lat, gdy wydała mnie na świat, a byłam jej d**gim dzieckiem, miała bowiem jeszcze d**gą córkę, starszą ode mnie o sześć lat. Przyjście mej matki na świat nie było wydarzeniem znamienitym. Bardzo wcześnie została ona sierotą, a ponieważ jej rodzice mieszkali w Paryżu blisko rekolektantów, to gdy została sama bez środków do życia, ci dobrzy Ojcowie pozwolili jej żebrać o jałmużnę przed kościołem. A ponieważ była jeszcze dość młoda i świeża, szybko ich oczarowała i przeszła na pokoje, które wkrótce opuściła w ciąży. Właśnie podobnym przygodom moja siostra zawdzięczała przyjście na świat, a jest więcej niż prawdopodobne, że i moje narodziny miały tę samą przyczynę. Tymczasem dobrzy Ojcowie, zadowoleni z uległości matki, widząc, jakie owoce przynosi ona klasztorowi, wynagrodzili jej pracę, przyznając pensję za ustawianie krzeseł w kościele, ale stanowiska tego nie uzyskała wcześniej, zanim za zgodą swych przełożonych nie poślubiła nosi-wody, który moją siostrę i mnie bez najmniejszej odrazy natychmiast zaadoptował. Urodzona w kościele, mieszkałam, by tak rzec, raczej tam niż w naszym domu. Pomagałam matce ustawiać krzesła, pomagałam zakrystianom w ich rozmaitych czynnościach, służyłabym do mszy w razie potrzeby, choć miałam dopiero pięć lat. ...
... Pewnego dnia, gdy wróciłam od mych zbożnych zajęć, siostra spytała, czy nie spotkałam jeszcze Ojca Wawrzyńca... „Nie - odparłam. - Wiem, że on czeka na ciebie - powiedziała. - Chce ci pokazać coś, co mnie już pokazał. Nie bój się, obejrzyj bez obaw, on cię nie dotknie, ale pokaże ci coś bardzo zabawnego, a jeśli pozwolisz mu na to, sowicie cię wynagrodzi. Ponad piętnastu dziewczętom z okolicy już pokazywał. To cała jego przyjemność i wszystkim nam dał jakiś prezent”. Wyobrażacie sobie, panowie, że nie tylko należało nie uciekać przed Ojcem Wawrzyńcem, ale wręcz go odszukać. Wstydliwość silnie przemawia, gdy ma się tyle lat, ile ja wówczas. Czy jednak jej milczenie, gdy wychodzimy z łona natury, nie jest pewnym dowodem, że to sztuczne uczucie znacznie mniej zależy od tej pierwszej matki niż od wychowania? Pognałam natychmiast do kościoła i gdy przebiegłam małe podwórze, znajdujące się między wejściem do kościoła od strony klasztoru i klasztorem, spotkałam się twarzą w twarz z Ojcem Wawrzyńcem. Był to zakonnik w wieku około czterdziestu lat, o bardzo ładnych rysach twarzy. Zatrzymał mnie. „Dokąd idziesz, Fran9on? - spytał. - Ustawić krzesła, Ojcze. -Dobrze, dobrze, twoja matka je ustawi. Chodź, chodź do gabinetu - rzekł cią- gnąc mnie do znajdującego się tam ciasnego pokoiku. - Pokażę ci coś, czego nigdy nie widziałaś”. Weszłam, on zamknął za nami drzwi i ustawił mnie przed sobą. „Trzymaj, Franęon - powiedział, wyciągając ze spodni ...