Nad wodą
Data: 01.10.2020,
Kategorie:
plaża,
publicznie,
Autor: Wizje realne
Już podążając za tylnymi światłami jego auta wiedziałam, że to zły pomysł. Najgorszy. A jednak nie opuszczało mnie przeczucie, że właśnie to jest to. I gdy się zdecydowałam, nabrałam wątpliwości.
Kilka miesięcy rozmów, uśmiechów, wymiany uprzejmości i żartów przerodziły się w chęć posmakowania tego, co drugie ma do zaoferowania. To, o czym tyle rozmawialiśmy. To, czego obojgu brakowało.
Serce waliło mi jak szalone, gdy w końcu zaparkowaliśmy. Dochodziła jedenasta w nocy, więc nie było zbyt wielu ludzi na plaży. Gdzieś w dali odznaczał się jasny płomień ogniska.
- Nie wierzę, że to się dzieje.
- Chodź.
Poszłam. Ufna, wyrzucając z głowy zbędne myśli. Miarowo odliczałam oddechy, żeby choć trochę uspokoić przyspieszony puls. Czego oczekiwałam? Nie mam pojęcia. Kilka, jeśli nie kilkanaście razy wyobrażałam sobie tę chwilę. On – przystojny, wyższy, starszy i bez oporów. Ja – może trochę wystraszona. Skłamałabym, gdybym stwierdziła, że nie chciałam poczuć jego parodniowego zarostu drażniącego mnie po szyi i niżej.
Odchrząknęłam, bo zaschło mi w gardle. Jakieś krzaki drapały mnie po łydkach, bo ubrałam króciutkie spodenki. Chciał, żebym je założyła.
Szedł przede mną, badając drogę, co bez latarki wydawało się dla mnie wręcz niewykonalne.
Jednak w lekkiej poświacie mogłam obserwować zarys mięśni pod jego koszulką. I całkiem ładny tyłek.
- Hm? - Z zamyślenia wyrwał mnie ochrypły głos.
- Mówiłem, żebyś zaczekała, a ja sprawdzę zejście. - Pokręcił lekko ...
... głową, jakby chciał skomentować moje roztargnienie. Miałam nadzieję, że nie odbierze tego źle.
- Tu będzie dobrze.
Okej. Wystarczy tylko, że zejdę w dół. To przecież nic trudnego. Prawda? Zbocze okazało się bardziej strome, niż podejrzewałam. Powoli, noga za nogą (w sandałkach, bo jakby inaczej) zeszłam, albo bardziej zsunęłam się po piachu. Podał mi rękę i chwyciłam ją kurczowo. Przez chwilę ten dotyk wywołał u mnie dreszcz, który przyjemnie rozszedł się po całym ciele. Jego bliskość, zapach wody kolońskiej i przeszywające spojrzenie było wszystkim, czego obecnie pragnęłam. Musiałam użyć dużo silnej woli, by od razu nie przylgnąć do niego ciałem.
Rozłożył koc w dość wygodnym miejscu i położył się na plecach. Między nami zapanowała cisza.
Nie czułam się skrępowana. Zdjęłam buty i poszłam w kierunku wody. Była cieplejsza, niż oczekiwałam. Krótkie spodenki pozwoliły mi wejść głębiej tak, by nie zmoczyć ubrań.
- Tego mi brakowało. - W końcu przerwał milczenie.
- Mi też.
- Ciepła?
- Powiedzmy, że tak.
- To wchodzimy? - TO zaraz się stanie.
, pomyślałam.
- Tak. - Odpowiedziałam tylko i wyszłam na brzeg, by zrzucić ubrania.
- Tylko ja nie mam na sobie majtek. - Powiedział to w chwili, gdy zdążyłam już i tak zobaczyć, że ich nie ma. Zaśmiałam się i gdy wchodził do wody, bezwstydnie gapiłam się na jego tyłek.
Ściągnęłam koszulkę i spodenki, zostając w bieliźnie. Czarny stanik i brazylianki zostawiłam dla mężczyzny. Gdy do niego dołączyłam, zaczął ...