Bez tytulu (I-II)
Data: 22.10.2020,
Kategorie:
Geje
Autor: YGray
... szyi. Upajałem się jego ciałem i zachwycałem zaistniałą sytuacją.Tym, jak uporczywie i zażarcie nabija się na mnie. Sapiąc z każdym pokonanym centymetrem, ale nie poddając się.Tym, jak żarliwie przytula swoje gładkie pośladki do moich włosów łonowych. Niekiedy, ostrzyżone, musiały kłuć go, jak igiełki kaktusa, bo wiercił wtedy swoim tyłkiem, jakby szukał idealnej, najmniej dokuczliwej pozycji.Tym, jak głęboko wciska w siebie mojego penisa. Czułem, jakbym główką przeciskał się przez jakąś wewnętrzną obręcz. Potem kwilił i skomlał, prosząc mnie raz po raz, abym się poruszył, abym go wziął, jak zechcę, ale żebym przestał już zwlekać. Nie potrafiłem mu odmówić. Nawet gdybym potrafił, to wiedziałem, że nie chcę.Były też sytuacje, gdy po pierwszym zbliżeniu wychodziłem z niego, a on zwieraczami, z wyczuciem, wręcz pieszczotliwie ściskał mi odsłoniętą żołądź. Drażnił wrażliwą, odsłoniętą skórę doprowadzając mnie tym na skraj wytrzymałości. Kutas zaczynał mi samoistnie podrygiwać i zachlapywałem jego pośladki białym klejem. W lekko rozwartym oczku tworzyło się białe jezioro, które potem przecierałem swoim językiem. Dokładnie wylizując, zasysając zwieracze i podgryzając wnętrze lub dolne partie pośladków.Potem obejmowałem je oburącz. Ściskałem i z impetem rozcierałem swoim grubym wałem. Wyginał się i jęczał, gdy rozciągałem jego ciasną szparkę, aż poddawał się moim działaniom. Ostatecznie ulegał mi, jak plastelina w rękach dziecka. Mogłem z nim zrobić wszystko, a on tylko mruczał i ...
... bezgłośnie stękał przy gwałtowniejszych pchnięciach. Bez przerwy, nieustannie, coraz bardziej wyraziście.Wypuściłem z ust kolejne pasmo mleczno-siwego dymu. Młody poruszył się pod prześcieradłem. W taką pogodę, jak w dzisiaj nigdy nie spał pod czymś grubszym niż poszwa na kołdrę. Leżał na boku, odwrócony plecami do mnie. Biały materiał miał owinięty wokół ud i podbrzusza, przez co cała reszta była wystawiona na widok publiczny. Mogłem swobodnie podziwiać skutki naszej namiętności, obraz mojej żądzy i drapieżności.Czerwone usta, wciąż opuchnięte od wczorajszych pocałunków i ugryzień. Ciemno-różowe, twarde od porannego chłodu sutki. Nad lewym dostrzec można ślad moich zębów. Jędrna, gładka skóra. Delikatnie opalona, ale wciąż jaśniejsza niż moja.W różnych miejscach, jak namalowane błyszczały śliwkowe plamy. Niczym ścieżka stworzona przez moje nadgorliwe usta. Jasnobrązowe, gdzieniegdzie słomiane włosy, którymi był oprószony w strategicznych miejscach. W tym również na pośladkach. Miękki, ledwo widoczny meszek. W porannym słońcu przypominały mi soczystą brzoskwinię, z małym pieprzykiem pod prawym pośladkiem.Powinienem przestać. Inaczej się nie powstrzymam przed maltretowaniem go jeszcze przed odjazdem. Nawet pomimo, że spędziliśmy wczoraj cały dzień nago, spleceni w objęciach lub odsunięci od siebie na wyciągnięcie ręki, ale wciąż połączeni w rozkosznym uniesieniu.Wczorajsze dwie godziny do odjazdu zmieniły się w odwołanie i przesunięcie biletu na najwcześniejszy poranny kurs oraz ...