ONE VII
Data: 01.11.2020,
Kategorie:
Anal
Nastolatki
Oral
Autor: janeczeksan
To była końcówka studiów, wyjechał na praktyki studenckie do małego miasteczka na zachodzie kraju. Pojechali we dwóch – Jan i jego kolega z roku, Krzysztof. Praktyka - jak to praktyka – nic specjalnego. Od poniedziałku zaczęli pracować, poznawać zupełnie nowe dla siebie środowisko. Ważny był czas wolny. Małe knajpki oferowały raczej to samo – kawa, herbata i jakiś alkohol. Do tego zasuszone ciastko, albo kawałek placka. Najważniejsze jednak były dancingi! Odbywały się dwa razy w tygodniu – w środy i soboty. Pierwszy raz był taki sobie – rozglądali się po sali, wypatrywali ewentualną zdobycz, jednak nic ciekawego się nie wydarzyło. Wypili kilka kieliszków zimnej wódki, zjedli kolację (konsumpcja była wliczona w cenę wejściówki) i wrócili na kwaterę.
W ciągu kilku dni pomału poznawali załogę Zakładów, poznali też kilka osób z pionu kierowniczego. Atmosfera „na zakładzie” była bardzo dobra, pracownicy odnosili się do siebie z szacunkiem i sympatią, wszyscy mówili sobie po imieniu. Jeden z ważnych kierowników – Leszek – pomału wprowadzał ich w tajniki produkcji.
Nadeszła pierwsza sobota. Po odpowiednich przygotowaniach pojechali do znanej już sobie restauracji z dancingiem. Okazało się jednak, że wszystkie stoliki były zajęte. Mieli już odchodzić, kiedy usłyszeli znajomy głos.
Cześć, chłopaki, przyszliście się zabawić? - to był kierownik Leszek!
Tak, ale nie ma wolnych miejsc.
No to chodźcie do mojego stolika, jest jedno wolne miejsce, a drugie krzesełko się ...
... dostawi, zmieścimy się wszyscy.
Pani sprzedająca wejściówki nie miała nic przeciwko sprzedaży dodatkowych biletów. Dosiedli się do Leszka i Joli, jego żony. Razem z nimi siedziała trzecia osoba – dziewczyna. Nie rzucała się w oczy, ubrana raczej skromnie, choć z pewną elegancją. Jej uroda i figura nie odbiegały od średnich standardów – miła, uśmiechnięta buzia, zgrabna pupa i dość duży biust.
Ilona – przedstawiła się chłopakom.
Uścisnęli jej dłoń, a Jan pociągnął Ilonę na parkiet.
Przepraszam, że tak nagle i bezpardonowo cię tu zaciągnąłem, ale nie lubię tracić czasu, przecież przyszedłem tutaj na potańcówkę, a nie na nasiadówkę. - tłumaczył się w tańcu zaskoczonej pannie.
Nic się nie stało, tym bardziej, że ładnie grają. – uśmiechnęła się do niego – Zawsze jesteś taki stanowczy?
Raczej nie, ale są sytuacje, kiedy trzeba...
Bardzo ładnie tańczysz – dorzucił po chwili.
Ty też! - cały czas się uśmiechała. - I masz piękne oczy!
Mama mnie uczyła – to była prawda, jeszcze przed studniówką mama udzieliła swoim dzieciom kilka lekcji tańca. Później już sami doskonalili tę umiejętność. - A oczy to też jej sprawka.
Serio? No to cię dobrze nauczyła. I pięknie obdarowała!
Hmmm, tata też miał w tym swój udział, no i nie tylko tym mnie obdarowali...
A czym jeszcze? - uśmiechnęła się filuternie.
Może kiedyś się dowiesz i przekonasz, że byli hojni...
Tak sobie rozmawiając nawet nie zauważyli, że orkiestra sprzestała grać. Wrócili do stolika, kelner podał ...