Karinka
Data: 01.07.2019,
Autor: grzybek3000
Codziennie jeżdżę do pracy tym samym autobusem z tymi samymi ludźmi. Wśród nich jest jeden Latynos, wysoki i przystojny. Owego poranka znalazłam jedyne miejsce wolne obok niego, dlatego też się uśmiechnęliśmy i od tamtej pory mówimy sobie "cześć". Na tym koniec, nawet by mi do głowy nie przyszło podrywanie gościa, gdyż już od lat jestem w związku... i to dość szczęśliwym.
Przez kilka tygodni go nie widywałam, bo brałam autobus wcześniejszy, żeby móc spokojnie iść na śniadanko przed pracą. Potem skończyła się szkoła... ufff... mniej samochodów i można pospać te 15 minut dłużej. Pierwszego dnia jak zobaczyłam latynosa było to we wtorek rano. Fajnie wyglądał w podkoszulku bez rękawów, okularach przeciwsłonecznych i opalony. W roztargnieniu nie przywitałam go nawet uśmiechem, miejsc nie było więc sobie stałam naprzeciw niego czytając książkę.
Latynos wysiada 2 przystanki wcześniej. Tego dnia, wysiadając, przeszedł koło mnie i szepnął mi do ucha: "Jesteś piękna", przy czym prawie dotknął mojego ucha ustami. Przeszły mi ciarki po całym ciele! Nie wiedziałam co zrobić, gdzie się patrzeć i co powiedzieć. Na koniec nie powiedziałam ani słowa, dziękując w duszy że mam okulary przeciwsłoneczne na nosie i nie widać moich oczu!
Tego dnia myślałam o nim... o tym co powiedział... o tym co sobie myślał, kiedy tak stałam prawie na wyciągniecie jego ręki. Przyznaję, że taki komplement, wypowiedziany w taki sposób, działa trochę na wyobraźnię.
Następnego dnia nie było go w ...
... autobusie... z jednej strony odetchnęłam, z drugiej trochę mi było przykro. Latynosa zobaczyłam po kilku dniach. Głupio mi się zrobiło, ale nie mogłam się nie uśmiechnąć na jego widok. Zaraz jednak usiadłam koło jakiejś pani i wetknęłam nos w książkę! Zastanawiałam się, ile jeszcze potrwa te napięcie miedzy nami, zanim on coś powie... ( ja nigdy bym nie zaczęła rozmowy, nie po tym co mi powiedział).
Doczekałam się po kilku tygodniach. Tym razem nie w autobusie. Spacerowałam z moim kochanym pieskiem, kiedy zobaczyłam przejeżdżający autobus, z którego ktoś mi machał. Nie rozpoznałam osoby, ale odmachałam. Po kilku minutach zobaczyłam Latynosa!!! Szedł w moim kierunku!!! Serce zaczęło mi walić jak oszalałe!!!
- Cześć! - powiedział.
- Cześć! - odpowiedziałam wystraszona.
- Już od dawna chciałem z tobą porozmawiać - powiedział tak naturalnie.
Ja stałam jak wryta. Pies podskakiwał i gryzł smycz. Widząc popłoch w moich oczach wyciągnął rękę i powiedział:
- Jestem Max.
- Karina - odpowiedziałam podając mu rękę i znowu przeszedł mi ten dreszcz po ciele... jego dłoń była ciepła, duża i mocna.
- Właśnie wracałem do domu i jak cię zobaczyłem pomyślałem, że takiej okazji już nie będzie.
Poczułam gorąc na policzkach i w popłochu zaczęłam karcić za coś psa.
- Mogę pospacerować z tobą i twoim pieskiem? - zapytał.
- Oh oczywiście.
- To pies czy suczka? - zapytał głaskając Dolly.
- Suczka. Wabi się Dolly.
- Uwielbiam zwierzęta! Sam mam psiaka, ale pozostał w ...