1. Przygoda pod namiotem - cz. 3


    Data: 23.12.2020, Kategorie: Bi Autor: Mar

    Kontynuacja mojej historii, która wydarzyła się jakieś 5-6 lat temu, wspólnie z kolegą - jest całkowicie autentyczna, co do miejsc, akcji i odczuć.Wieczór trwał dalej, my byliśmy trochę wypompowani po dwóch spustach… chyba nigdy w tak krótki czasie nie tryskałem. W mojej głowie łomotały myśli – co my robimy i jednocześnie jakie to jest super.. naprawdę nigdy z żadną laską nie miałem takiego luzu, gadaliśmy co nam ślina na język przyniesie, i bez żadnej krępacji siedzieliśmy z kutasami na wierzchu.Generalnie tamtego wieczoru zdążyliśmy obgadać wiele sposobów walenia konia, jak on to robi w domu, jak nie ma rodziców, albo potajemnie w wannie, że u mnie jest podobnie. Siedzieliśmy już tylko w samych koszulkach, całkowicie bez bokserek, co jakiś czas bez zobowiązań dotykając swoje kutasy, które stawały i opadały na zmianę. Bez słów od chwilowego masowania pały do pełnego wzwodu i spustu – jakby było to całkiem naturalne. Nie pamiętam ile razy się spuściliśmy jeszcze, ale wiem, że nie można było tego później nazwać spustem – nic nie leciało z kutasa. Przy 4 razie odważyliśmy się wyjść z namiotu bo zachciało nam się sikać. Ubraliśmy tylko same spodenki, bez majtek. Stanęliśmy w cieniu budynku gospodarczego ogrodu, żeby przypadkiem nikt nie widział nas nawet w ciemności – bardzo ciężko sika się ze stojącym kutasem. Ja skończyłem swoje, on tak samo: „Wylałeś się już?” - zapytał - „Tak” - odpowiedziałem i chciałem schować go do spodenek ale on złapał mi go „Dawaj spróbujemy kto ...
    ... pierwszy” - wiedziałem o co chodzi, choć już naprawdę trochę mój kutas wydawał się zmęczony. Ja chwyciłem jego, staliśmy dalej obok siebie pod murem i mocno trzepaliśmy sobie wzajemnie, odchylając tylko głowy do tyłu. Czułem tylko mocne posunięcia na moim kutasie, więc nie byłem jemu też dłużny – to było naprawdę ostre walenie, do samego końca ściągałem jego napletek odsłaniając porządnie grzyba, on robił to samo. Czułem, że jeszcze daleki jestem od orgazmu. Nie pamiętałem kiedy tak bez zobowiązań mogłem sobie walić, bawić się bez kontroli – zwykle po minucie-dwóch takiego ostrego walenia, nawet samemu miałem ostry orgazm – a tutaj nic.. tylko błoga przyjemność, i to jeszcze mój własny kolega mocno mi trzepał. Jęczeliśmy po cichu, wzdychając i mówiąc jak dobrze… było to naprawdę podniecające obserwując jego prężącego się grzyba jak jest mu dobrze. Było to jeszcze dodatkowo podniecające, bo nie gnieździliśmy się w namiocie, tylko w pełni na stojąco, będąc obok siebie ze skrzyżowanymi rękoma masowaliśmy sobie pały. Po dłuższym czasie poczułem delikatne prężenia jego kutasa, on zaczął się odginać jeszcze mocniej i poczułem jak dochodzi – całkowicie bez spermy, jedynie trochę bezbarwnego soczku wyciekło z końcówki. Ja byłem jeszcze daleko, nawet przez myśli mi nie przeszło, żebym mógł trysnąć. Zwolnił trochę, żeby się pozbierać: „A Ty?” - zapytał - „Ja chyba nie strzelę już dziś niczym” - odpowiedziałem - „Czekaj sprawdzimy” - uklęknął i wziął go do ust, całego, od razu. Uderzyła mnie ...
«123»