Angelique d'Audiffret-Pasquier (VIII)
Data: 26.12.2020,
Kategorie:
historia,
Lesbijki
delikatnie,
Autor: Allegra_Monte
Paryż był dokładnie taki, jakim go sobie wyobraziłam. Przywitał mnie gwar setek przechodniów, okrzyki handlarzy, chaos barw, stylów, ludzi wszystkich klas i ras. Stojąc na dworcu czułam się oszołomiona, ale było to szczęśliwe oszołomienie. Oddychałam pełną piersią, wyzwolona z mojej małej wioski. Witaj Paryżu!
Nie zauważyłam nadchodzącej cioci Donatienne. Wyglądała tak, jak ją pamiętałam - śródziemnomorska uroda, czarne włosy, wielkie, ciemne oczy i pełne, dojrzałe ciało, którego krągłości rzucały się w oczy, przyciągały wzrok mężczyzn. Towarzyszyło jej dwóch tragarzy, którzy zerknąwszy na mnie z zaciekawieniem, bez słowa chwycili bagaże i skierowali się w stronę powozu.
Ciocia z wielkim uśmiechem pocałowała mnie w policzki i chwyciła za dłonie.
- Angelique! Jak miło cię wiedzieć. Wyrosłaś na piękną kobietę. Kiedy widziałam cię ostatni raz? Czekaj... - podniosła do góry wzrok.
- Dwa lata temu - podpowiedziałam. - Odwiedziłaś nas. W lecie.
- Ach, tak. Miło, że pamiętasz. - Popatrzyła na mnie z zagadkowym uśmiechem, po którym spłoniłam się po same uszy. Będę musiała zastanowić się nad tym uśmiechem - pomyślałam.
Dom cioci znajdował się jakieś pół godziny od dworca. Przy wejściu powitała mnie służba - cztery pokojówki, jeden starszy pan, w stroju lokaja i dwie kucharki, młodsza i starsza kobieta, wnioskując po tuszy i podobnych do siebie rumianych, prostackich twarzach domyśliłam się, że to matka z córką. Ciocia Donatienne przedstawiła mnie wszystkim. Z gniewem ...
... zwróciła się do jednej z pokojówek:
- Zawołaj Eveline.
Powiedziawszy to, uśmiechnęła się do mnie przepraszająco, ale nic nie powiedziała. Po chwili po schodach zeszła naburmuszona kuzynka. Zbliżyła się niechętnie i pocałowała mnie w policzki. Oj, ta dziewczyna nie była zadowolona z mojego przyjazdu.
Następnie ciocia pokazała mi mój pokój. Wzięłam kąpiel, którą wcześniej przygotowano w drewnianej balii. Kwiecisty zapach wypełnił całą łazienkę. A później uroczysta kolacja.
Było nas tylko troje. Mąż cioci zmarł kilka lat temu w czasie wyprawy handlowej do Indii. Mama wspominała, że od jego śmierci, o ciocię ubiegało się wielu amantów, ale ona pozostawała obojętna.
Eveline była w złym humorze, cały ciężar konwersacji spoczywał więc na cioci i mnie. Nie przeszkadzało mi to zresztą. Byłam szczęśliwa i podekscytowana. Z przyjemnością rozmawiałam z ciocią i po raz pierwszy od długiego czasu myślałam o tym, jak kilka lat wcześniej oglądałam jej igraszki z własną cipką. Przyznam się szczerze, że miałam nadzieję na powtórkę przedstawienia. Wcześniej, czy później znajdę sposób. Rozglądałam się po jadalni i patrzyłam z przyjemnością na kobiety, które ofiarowały mi swoją gościnę.
- Oh, ciociu, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że mogę tu być - zawołałam w końcu i pod wpływem impulsu podbiegłam i pocałowałam ją mocno w usta. Roześmiała się, lekko zmieszana, ale mile połechtana.
- My też się cieszymy - powiedziała. - Prawda? - dodała, zwracając się do Eveline. Kuzyneczka ...