W niewoli umyslu | Rozdzial I
Data: 07.01.2021,
Kategorie:
Fantazja
Autor: Piotr r
... arabskim szejku, który skupował młode dziewczyny z całego świata. Coś jej zaświtało w głowie, więc zaczęła drążyć temat. Tożsamość niewolnic była ściśle tajna, ale po dłuższym czasie znalazła w internecie filmik nagrany w haremie szejka. Zobaczyła tam siebie, uprawiającą seks z arabskimi książętami. W tym momencie wszystkie wspomnienia wróciły, a wraz z nią PTSD. – A co ona właściwie robiła u ciebie? Nie mogła jeszcze raz zażyć tego psychodeliku? – zapytałem. – Nie. Z tego co mówiła, to podobno ta substancja działa tylko jeden raz. Potem tolerancja wzrasta i już do końca życia człowiek się uodparnia. Zresztą, zmiana tożsamości tym razem nie byłaby taka prosta. Tutaj w końcu ma rodzinę. – Ciekawe, ciekawe – odezwał się Steven. – Słyszałem coś kiedyś o tym psychodeliku. Nazywa się Memoris czy jakoś tak. Do tej pory myślałem, że to bujda na resorach. – Podobno swego czasu był często nieoficjalnie używany na weteranach z PTSD, którzy kiepsko reagowali na zwyczajną terapię. Podobno nawet całe rodziny zaczynały nowe życie, z zastrzeżeniem oczywiście, że nigdy nie mogą wspomnieć o traumie chorego. – Mi też ostatnio trafił się ciekawy przypadek – zmieniłem temat. – Pacjent z depresją i schizofrenią łączną. Wyobraźcie sobie, że gość nie reaguje na Shocix. Twierdzi, że po prostu na niego nie działa. Ale to jeszcze nie wszystko. – Uniosłem palec wskazujący. – Pacjent jest przekonany, że postać ingeruje w jego fizyczność. – W jaki niby sposób? – odezwał się Cole. – Gdy zasypia, polewa go ...
... wodą, szturcha. – Kojarzę gościa – wtrąciła się Susan. – Był u mnie jakiś czas temu. Nazywał się Collins czy jakoś tak. Cały czas był przekonany, że postać jest prawdziwa. Nic do niego nie trafiało. Jeżeli chodzi o Shocix, to albo jest na niego odporny, albo po prostu go nie zażywa. Biorąc pod uwagę fakt, że nie stwierdzono do tej pory ani jednego przypadku odporności na Shocix, raczej obstawiam drugą opcję. Ten koleś to jakiś wariat. Dałam sobie z nim spokój po jakimś czasie, bo koleś w ogóle nie przyjmował do wiadomości, że jest chory. Zasugerowałam mu pobyt w oddziale psychiatrycznym i odesłałam do domu. – Ja zrobiłem tak samo – skłamałem.XXX27.04.2014 Laboratorium Praca psychiatry jest żmudna i monotonna. Właściwie sprowadza się tylko do postawienia diagnozy, wypisania recepty i skierowania na terapię. Dalszy los pacjenta jest już w rękach terapeuty, a ja mogę tylko obserwować co jakiś czas postępy, albo ich brak, gdy pacjent odwiedza mnie w celu przepisania kolejnej dawki leków. Dlatego lubiłem niestandardowe przypadki i często zajmowałem się nimi po godzinach pracy. Nie miałem rodziny, a moich bliższych znajomych, samych psychiatrów, można by policzyć na palcach jednej ręki. Być może moi koledzy mieli rację, że Collins jest zwyczajnym wariatem. Ba, sam tak uważałem, ale intuicja podpowiadała mi, że warto na dłużej pochylić się nad jego przypadkiem. W końcu nic nie miałem do stracenia. Siedziałem więc we własnym, prywatnym laboratorium, czekając na pacjentów. To nie był ...