1. Granice wstydu (I)


    Data: 15.02.2021, Kategorie: alkohol, Pierwszy raz BDSM dziewica, namiętność, Autor: Erotia Pąs

    Zasiedzieliśmy się z Kacprem do późnej nocy. Oglądaliśmy na laptopie stand-up ulubionego kabareciarza. Tak w ramach rzekomej nauki, przy likierze i zgaszonym świetle.
    
    – To akurat było dobre – zaśmiał się Kacper.
    
    – A najlepsze, że prawdziwe. Ciii…
    
    Korytarz bloku poniósł echem brzęk upuszczonych kluczy. Nasłuchiwaliśmy, gdy zachrobotał zamek.
    
    Do mieszkania weszła mama i Andrzej, którego powoli ufnie nazywałam tatą. Wciąż nie mogłam przywyknąć, wciąż nie wierzyłam, że będzie nam tak dobrze, już zawsze.
    
    Właściwie to rodzice wtoczyli się do przedpokoju. Śmiali się, zachowywali błogo jak po wielkiej, zakrapianej imprezie. Spojrzeliśmy po sobie z Kacprem. Wyszczerzył się, ale zaraz rozglądnął niepewnie, jak gdyby chciał czmychnąć, przeczekać gdzieś w ukryciu. Zachichotałam. Machnęłam ręką, żeby nie zwracał uwagi. Puściłam cicho kolejny filmik. Przecież nie będziemy sobie przeszkadzać, a tym bardziej im, prawda?
    
    Wkrótce, ku naszemu zdumieniu, z sypialni zaczęły dobiegać odgłosy miłości. Głębokie pomruki i westchnienia, lecz zupełnie inne od tych, jakie można usłyszeć w taniej pornografii, bo niemal pozbawione tonu głosu. Tak sugestywne, że nie dało się ich z niczym pomylić, a jednak niewymuszenie piękne.
    
    Rodzice mieli zaskakująco dobry nastrój. Bluesowa muzyka, przeciągane pocałunki, ciche westchnienia przechodzące w stłumiony jęk i szelest satyny ścierały się w mojej głowie z owacjami rozbawionej publiczności. Tak mi się jedno z drugim gryzło, że wstrzymałam ...
    ... filmik, po czym spłonęłam w świadomości, że słyszymy to samo.
    
    Kacper i ja.
    
    Dlatego w panice nacisnęłam play.
    
    Nic gorszącego nas nie spotkało, ale właśnie przez to, że seks był tak subtelny, sama coś poczułam. No nie wiem, zupełnie jak mrowienie twarzy, gdy słońce przebije się przez ścianę chmur – doznane całą, obnażoną powierzchnią skóry. Pośród zimnego drżenia wiatru, takie niespodziewane uderzenie motyli rozbudzonych skwarem lata.
    
    Trzepotały skrzydełkami i spijały ze mnie nektar. Zachowywały się bardzo nieprzyzwoicie. Czułam wzbierającą w środku wilgoć. Zacisnęłam uda, żeby rozgonić te niesforne owady, ale tylko zbiłam je w ciasną gromadę. Latały nisko, łaskotały, szamotały się jak ćmy wokół ognia, jak nigdy wcześniej, więc zacisnęłam palce na rąbku spódniczki, przymknęłam oczy. Budziła się we mnie kobiecość. Na dodatek likier tak przyjemnie grzał, szumiał w skroniach.
    
    Miałam nieposkromioną ochotę na dotyk.
    
    Powstał dylemat. Mogłam pójść do łazienki albo po raz pierwszy zdać się na Kacpra. Chciałam spróbować czegoś nowego, czegoś więcej niż pocałunki. Zerknęłam. Wtedy zrozumiałam wreszcie, że filmik już dawno się skończył, a mój chłopak gapił się na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Miał takie błyszczące oczy. Zdawało się, że pomiędzy naszymi rozchylonymi wargami zawisło jakieś niewypowiedziane dotąd słowo, ale nie przemógł się. Na pewno czuł się głupio – jak ja – umykał wzrokiem. Przy czym myślał chyba o tym samym, ponieważ dotknął mojej dłoni. Zbliżył ...
«1234...»