Granice wstydu (I)
Data: 15.02.2021,
Kategorie:
alkohol,
Pierwszy raz
BDSM
dziewica,
namiętność,
Autor: Erotia Pąs
... popatrzył. Z rękoma skrępowanymi nad głową, oddałam się mężczyźnie, którego zapach odbierał mi rozum. Mocna woń potu zawierała w sobie jakiś kojący pierwiastek dławiący przerażenie – obracał brak kontroli w perwersyjne uczucie jazdy. Bez kierownicy i hamulca.
Mając do dyspozycji tylko gaz, nasze oddechy przyspieszały, a kołysanie przybierało na sile w coraz szybszej serii pchnięć. Przeszywały łono z taką zuchwałą łatwością. Próby zwarcia się w sobie, stawienia temu oporu kończyły się tylko większą dawką bólu i narastającej ekstazy.
W jednej chwili oczy zaszły mi mgłą, chyba mdlałam, jak przy zastrzyku. Będąc w stanie na granicy światów, oddychałam łapczywie, a wszelkie myśli zgasły jak w letargu. Z jednej strony w głowie czułam pustkę, a z drugiej nieznaną, wypełniającą błogość.
Kiedy ocknęłam się, cała skąpana w dreszczach, zimnych od chłodu powietrza i gorących na styku nas, Kacper wciąż był w środku. Moje ramiona krępowała zadarta ponad głowę koszulka, na której opierał władczo dłoń. Drugą ściskał pierś. Nie wiem kiedy ani jak, ale moje nogi znalazły się na jego barkach. Trzymały się na skręconej w kostkach, zdartej spódnicy, którą przewiesił sobie na karku. Ścierpły, więc odruchowo przyciągnęłam je do siebie. Razem z Kacprem. Ten nieprzemyślany ruch został odebrany jak zaproszenie. Prawdopodobnie kosztował mnie resztki dziewictwa.
Oswobodziwszy rękę, ugryzłam się w palec, żeby nie krzyczeć. Dyszałam w bezradnym dryfie. W głowie miałam pustkę, a przed sobą ...
... twarz o nieodgadnionych rysach. Jednocześnie odnajdywałam w tym skrawki pokręconej, niezrozumiałej przyjemności.
Najgorsze były odgłosy.
Mlaskanie naszych ciał.
Miałam wrażenie, że usłyszy nas cały blok.
– Nie – powtarzałam niemal bezgłośnie.
Kacper ściskał moje pośladki. Całował szyję, pieścił łapczywie, a przy tym raz za razem wycofywał się i napierał. Próbowałam go odepchnąć, lecz bez krzty sił. Ciągle coś szeptał. Zupełnie niezrozumiale. Trzymałam dłonie na jego mocnej piersi. Na granicy trzeźwości umysłu starałam się opanować potworne zawroty głowy.
Najwyraźniej potraktował słaby opór jako zachętę, gdyż rozochocił się na dobre. Naparł dłońmi na uda, tak że kolana miałam pod samą brodą. Gwałtowne pchnięcia odnajdywały we mnie coś w rodzaju dna, które we wstrząsach mieszało narkotyczną rozkosz z iskrami bólu. Jego pożądanie zmieniło się w dziką żądzę, w której posuwał się o wiele za daleko. Niemal do reszty zatracił. Niech to się wreszcie skończy, powtarzałam w myślach.
Zebrałam w sobie resztkę sił, opanowałam mdłości.
– Nie – powiedziałam. – Stop, dość.
Zatrzymał się posłusznie, chyba wciąż wewnątrz mnie. Czułam w podbrzuszu pulsujące, wypełniające, ciepłe doznanie, ale jakieś takie wyblakłe, ukryte pod boleścią.
– Doszłaś? – zapytał.
– Co?!
– Powtarzałaś, że nie – wybełkotał pod nosem. – Starałem się, bardzo.
Poderwałam się jak oparzona, wycofałam na czworaka. Kiedy dotknęłam tamtych warg, wyczułam pod palcami gęstą maź. Zebrało mi się ...