1. Pieczen dla dwojga


    Data: 15.07.2019, Kategorie: Geje Autor: orfeusz

    ... wizyta, ale czy ty aby trochę jednak nie przesadzasz? Podłogi wyglądają przecież całkiem dobrze, a pranie może spokojnie zaczekać do jutra... - Myślisz? - zapytał bez przekonania. - Myślę, że będzie nawet lepiej, jeśli Jarek nie natknie się podczas pierwszej randki na rozwieszone gacie. - Natknąć i tak się natknie, gacie akurat już się piorą... - stwierdził zrezygnowany. - A podłóg faktycznie nie chce mi się szorować. - Kibla też nie musisz - pocieszyłem go, zaglądając do muszli. - Pomyśl lepiej, czy masz dosyć świeczek i innych takich... prezerwatyw... - Mam, kupiłem wczoraj. Zapachowe! - przytaknął z dumą, nie precyzując jednak, o który produkt mu chodzi. - Jak znam życie i tak nie będą pachnieć! - mruknąłem na tyle cicho, by nie usłyszał. - Wiesz co, proponuję żebyśmy wypili teraz małą kawę, trochę ochłoniesz, a potem po prostu ustawisz te wszystkie dekoracje, i się wykąpiesz. - Myślisz? - Myślę, że cokolwiek zrobisz, i tak będzie za mało - stwierdziłem stanowczo, wydzierając mu z ręki szmatę do naczyń i zakręcając kran. - A Jarek przychodzi przecież oglądać ciebie, a nie twój kibel. - Mam nadzieję! Pościel zmieniłem już rano. Tak na wszelki wypadek... - A co, spodziewasz się bliższych oględzin? - A skąd ja mogę wiedzieć, czego się spodziewać! - Nie bądź znów taki mało przewidujący, przecież migdaliliście się już na pierwszej randce... - Wielka mi randka, po prostu poszliśmy na kawę - oburzył się nie wiedzieć czym. - Poza tym wcale się nie migdaliliśmy, tylko całowaliśmy ...
    ... - rozmigdalił się. - Dobra, dobra, przedwczoraj słyszałem co innego! A propos kawa: neska czy parzona? - zmieniłem temat na bezpieczniejszy i sięgnąłem w stronę rzędu słoiczków, wypełnionych kupnymi używkami i własnoręcznie wychodowanymi ziołami. - Ja chyba w ogóle nie chcę, nie powinienem, i tak czuję się już dosyć pobudzony. Ale ty sobie zrób, jeśli chcesz! - rzucił znad zapchanej woreczkami szuflady, z której usiłował wyszarpnąć flanelową szmatkę. - W ogóle nie zwracaj na mnie uwagi! Z tym pobudzeniem miał całkowitą rację. Jeszcze zanim zagotowała się woda, zdążył zetrzeć kurze, wrzucić brudne ciuchy z powrotem do kosza na bieliznę, upchnąć zbędną odzież z przedpokoju do szafy, ustawić buty, zmienić obrus, rozrzucić opakowanie świeczek, wystawić kieliszki. Reszty mogłem się tylko domyślać: Siedząc wygodnie w kuchni nad filiżanką zabielonej kawy, słuchałem z niejakim rozrzewnieniem przekleństw, którymi co chwilę rzucał. Tknięty współczuciem dokończyłem mycie naczyń i ogarnąłem nieco w kuchni. Przygotowałem też talerze i kubki, na wszelki wypadek sprawdziwszy, czy są aby idealnie czyste. Na koniec zajrzałem do garnków i piekarnika. Potem do lodówki, gdzie przy okazji umieściłe, wino. - Słuchaj - krzyknąłem w głąb mieszkania - Gdzie schowałeś pieczeń? - Coooo? - dobiegło do mnie z dużego pokoju. - Pieeeeczeeeń! - powtórzyłem. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Potem w progu kuchni stanął Pietras, pobladły nieco na twarzy i spowolniały w ruchach. - Cholera! - wykrztusił. ...