1. Masquerade, czyli bal (2/2)


    Data: 15.07.2019, Autor: AgnessaNovvak

    ***
    
    Mój niedoszły kochanek okazuje się... on jest kobietą! Ona jest! Owszem, przystrzyżoną zgodnie z ostatnimi trendami męskiej mody, nieprzeciętnie wysoką oraz posiadającą ciało tak umięśnione, że antyczni olimpijczycy mogliby co najwyżej nabawić się kompleksów, lecz przecież o cechach jasno i jednoznacznie wskazujących na płeć piękniejszą!
    
    Z paraliżującym szokiem i nieukrywanym zachwytem równocześnie podziwiam boskie łono, ozdobione nie tylko cienkim paseczkiem nastroszonych włosów, ale i niewielkim tatuażem. Niezbyt co prawda okazałe, lecz tak przecież cudnie zaokrąglone, zwieńczone ciemnymi sutkami piersi. Nieco trójkątny podbródek. Proporcjonalnie pełne, uśmiechające się do mnie nieco nieśmiało usta. Klasycznie wąski nos. I wreszcie oczy. Duże, podkreślone harmonijnymi brwiami i mocno podmalowane – cóż za zaskoczenie – czarnym cieniem.
    
    Wtem owiewa mnie lodowaty podmuch otrzeźwienia. Zawstydzona, staram się trwożliwie przysłonić niewydepilowaną kobiecość, zwiotczały brzuch, kościste żebra czy choćby pomarszczony dekolt. Bezskutecznie.
    
    – Chcę cię, ma belle. Mon amour!
    
    Żadna ze mnie poliglotka, jednak wystarczająco dobrze pojmuję znaczenie owych słów, wypowiedzianych głębokim, do złudzenia męskim głosem. Zwłaszcza gdy towarzyszy im deszcz pocałunków, spadający na mą zawstydzoną nagłym przypływem czułości skórę. Nieustannie płonące pąsem zakłopotania policzki. Napiętą nerwowo szyję. Jakże stęsknione za zainteresowaniem, a jakże przecież wrażliwe płatki uszu. ...
    ... Osypujące się nie dość starannie nałożonym makijażem powieki. Aż wreszcie spłoszone, niepotrafiące od razu odpowiedzieć na tak żarliwą namiętność wargi, rozchylające się bezwiednie pod naporem pożądliwego języka.
    
    Odskakuję gwałtownie w desperackim poszukiwaniu głębszego oddechu. Nawet w stanie niedającego się ukryć upojenia zdaję sobie doskonale sprawę, że powinnam przestać. Natychmiast! Ledwie piętro niżej – tak blisko, że dudnienie muzyki przenika przez ściany – balują moi nieświadomi niczego partnerzy w interesach, mniej lub bardziej prawdziwi znajomi, a nawet pewna kreatura omyłkowo tylko nazywana mężem...
    
    A niech sobie wyrabia z tym spaślakiem, co tylko mu się żywnie spodoba! Niech wsadza jej co chce, jak chce i do czego chce! Niech sobie to nawet nakręcą i wrzucą w internety! Mnie nic do tego! Nie zniżę się do jego rogatego poziomu! Zaraz się ubiorę, zbiegnę pospiesznie na dół i jak gdyby nigdy nic zacznę odliczać ostatnie kwadranse do nadejścia nowego, oznaczonego dwiema dwudziestkami roku, wznosząc radosne w swej niezmierzonej pustocie toasty.
    
    A może tego właśnie pragnę? Ukrywać się w ustronnym pokoiku schadzek, z poczuciem narastającej winy i strachu przed odkryciem mych niecnych postępków? Przeżywać najcudowniejsze w życiu chwile, zatopiona w objęciach nieznajomej kobiety? Nagiej, znacznie młodszej i mającej wobec mnie jednoznacznie erotyczne zamiary? Skoro przecież nie tak dawno całkiem poważnie rozważałam zdradę z mężczyzną…
    
    – Powiedz mi chociaż, jak ...
«1234...»