1. Masquerade, czyli bal (2/2)


    Data: 15.07.2019, Autor: AgnessaNovvak

    ... powrotem napierając na, wydawałoby się, dawno zdobyty przyczółek. Wpierw jeden przygotowuje teren na bezpardonowe wtargnięcie drugiego, a ten z kolei robi miejsce trzeciemu, by wespół wedrzeć się we mnie idealnie skoordynowanym wypadem połączonych sił. Zaczynam się niepokoić o dalszy ciąg wydarzeń, bo w odwodzie pozostają jeszcze dwa kolejne, lecz obawy okazują się całkowicie płonne. Ma przeciwniczka jest brawurowo wręcz odważna, niczym ścierający się bohatersko z hordami barbarzyńców wielki wódz... na wszystkich antycznych przydupasów, co ja niby bredzę?
    
    Tymczasem Jacqueline unosi mnie jeszcze wyżej, tak bym ustawiła piersi dokładnie na wysokości jej twarzy. Nie przerywając ani na moment pieszczenia palcami, z najwyższą ostrożnością zaczyna podgryzać mi sutki. Zaciskam zęby, starając się powstrzymać nadchodzące nieubłaganie szczytowanie, sygnalizowane wszem i wobec coraz głośniejszymi pojękiwaniami.
    
    Być może powinnam jeszcze poczekać, przedłużyć nieco grę wstępną oraz nacieszyć każdą chwilą z osobna i wszystkimi razem? Pozwolić się pocałować nie tylko w usta, po czym odwdzięczyć tym samym? Tyle że już nie mogę! Nie chcę! Nie! Wbijam paznokcie głęboko w szerokie plecy kochanki, dając jej jednoznacznie do zrozumienia, co właśnie przeżywam. Spinam wszystkie mięśnie i odrzucam głowę do tyłu, poddając się zalewającej mnie całą, gwałtownej fali rozszalałego orgazmu. Pierwszego od… dawna.
    
    *
    
    Muszę odpocząć. Zlec na miękkim łożu, skryć się pod przyjemnie puszystym kocem ...
    ... i zdrzemnąć. Niedoczekanie! Owszem, Jacqueline kładzie mnie na materacu, lecz nie pozwala ani na chwilę wytchnienia. Siada przede mną z rozchylonymi lubieżnie udami i przytrzymuje za kark. Podziwiam fantastyczne falbanki boskiej kobiecości. Płaski, posągowo wyrzeźbiony brzuch. Jędrne piersi. Przecudowny uśmiech. Płonące pożądaniem spojrzenie, wyraźnie oczekujące na więcej. Teraz! Zaraz!
    
    Podnoszę głowę, a nasze wargi stają się jednością. Smakuję ich rajską słodycz. Oddycham oszałamiającą wonią. Rozkoszuję się delikatnie szorstką, lecz równocześnie jakże subtelną fakturą. Wsuwam język pomiędzy nie, coraz dalej oraz głębiej, poddając się iście zwierzęcej żądzy. Przywieram do najcudowniejszego fragmentu kobiecego ciała tak mocno, jednocześnie śliniąc się jak wściekła, aż brakuje mi tchu! Wreszcie z konieczności przerywam i odsuwam się nieznacznie, ciągnąc za sobą lepkie nici namiętności. Spoglądam w oczy Jacqueline, próbując odgadnąć, czego jeszcze pragnie?
    
    A ona mnie zaskakuje. Ponownie. Przyciąga do siebie władczo, na granicy dominacji, i podciąga nogi wyżej.
    
    – Lèche moi! – rozkazuje – Liż!
    
    Waham się, czy dobrze rozumiem żądanie i naprawdę mam wycałować ją nie ponownie w kobiecość, a… Próbuję odsunąć się zawstydzona, lecz żelazny uścisk obejmujących mnie, despotycznych ud, skutecznie uniemożliwia ucieczkę. Pytanie, czy tak naprawdę chciałabym się wycofać?
    
    Nie! Przenigdy! Przeciągam językiem pomiędzy gładziutkimi półkulami. Czuję, jak w efekcie leciutko drżą, więc ...