Masquerade, czyli bal (2/2)
Data: 15.07.2019,
Autor: AgnessaNovvak
... masz na imię... – szepcę dawno przeterminowane pytanie.
– Jacqueline.
Poddaję się całkowicie woli artystki, ugniatającej mnie wedle swej natchnionej wyobraźni niczym bryłę rozgrzanego wosku. Nadającej memu jakże niedoskonałemu ciału nową, ocierającą się o absolutną doskonałość formę. Wydobywającej iście boskie piękno ze złogów przyziemnej brzydoty.
Zapominam o wiotczejących, wychudłych kształtach, rozstępach, zmarszczkach, cellulicie i wszelkich innych wadach. Zachęcona pieszczotami ostrożnie odwzajemniam dotyk, którego nigdy wcześniej nie zaznałam. Czuję się, jakbym odmłodniała… znów była w ramionach… nie, nie mogę porównać tych cudowny przeżyć z czymkolwiek innym! Mimo że wiem, jak pachnie i smakuje druga kobieta, to owe doświadczenia organoleptyczne nabyłam głównie podczas młodzieńczych, suto zakrapianych zabaw grupowych, względnie wizyt w przybytkach świadczących pewne usługi dla wtajemniczonych. Fakt, że zadowalających nawet najbardziej wymagającą klientelę i bardzo dobrze zaopatrzonych w asortyment wszelkich kolorów, rozmiarów i preferencji, lecz nieoferujących nawet pozorów głębszych uczuć.
Niesiona niespodziewanym nawrotem odwagi, podsycanym dodatkowo przez buzujące w tętnicach, dalece przekraczające normy przyzwoitości stężenie alkoholu, postanawiam uczynić wszystko, by jak najszybciej złączyć się z ciałem kochanicy w jedność. Nie zważając absolutnie na fakt, że moja przedłużająca się nieobecność mogła zostać dawno zauważona, pławię się we ...
... wszechogarniającej podniecie. Unoszę wysoko łydkę, opierając ją o wysportowane, dumnie napięte biodro. Wbijam palce w nieziemsko jędrne pośladki i przeciągam paznokciami przez cały bok, aż do linii wzgórka, na co Jacqueline chwyta mnie wpół i podrywa z taką swobodą, jakbym nic nie ważyła.
Oplatam ją udami, podtrzymywanymi przez silne ręce, sunące wyraźnie w moje najintymniejsze rejony. Coraz dalej i dalej, zatrzymując się dopiero na linii zarostu, sięgającej aż ku pośladkom… dopada mnie wstyd. Znowu! Dlaczego muszę być taka staromodna? Nieatrakcyjna? Wielu zapewne powiedziałoby wprost, że wręcz odpychająca w swej posuniętej zdecydowanie zbyt daleko naturalności? Przecież wystarczyłaby golarka i…
Nie dając mi dokończyć bezproduktywnych w gruncie rzeczy rozważań, uzbrojone w ostre paznokcie opuszki odważnie przekraczają Rubikon mej przyzwoitości, brawurowym atakiem rozbijając nędzne resztki i tak słabego oporu. Rozpychają się między mokrymi płatkami, porywają skrytą we wnętrzu drogocenną wilgoć i wycofują ku z góry upatrzonym pozycjom. Po czym znów ponawiają natarcie – tym razem z zupełnie nieoczekiwanej strony – skupiając się na obszarze jakże przecież newralgicznym, a którego w żadnym razie nie przygotowałam do odparcia tak szeroko zakrojonej ofensywy!
Nerwowo próbuję zorganizować obronę, lecz muszę szybko ustąpić przed bezwzględnym naciskiem. Rozluźniam mięśnie, przygotowując się na nieuniknioną penetrację, lecz pożądliwe palce znów zaskakują mnie nagłym manewrem okrążającym, z ...