Desperacja (I)
Data: 18.04.2021,
Kategorie:
delikatnie,
Lesbijki
desperacja,
monolog,
Autor: WstretnaLesba
Sobota, 08:38
Jestem zmęczona.
Zmęczona nie tym, że spałam niecałe cztery godziny. Nie kwaśnym posmakiem, który pozostał na nabrzmiałym języku po dwóch – albo trzech? – butelkach Fresco i jednym mohito. Nawet nie sam seks mnie zmęczył, bo trwał jakieś żałosne dwie godziny.
Jej widok mnie zmęczył.
Włosy rozrzucone na poduszce nie kusząco, a raczej niechlujnie. Kołdrę skopała na koniec łóżka, więc widzę ją całą. Śpi rozkraczona, w pełnej okazałości, tak, jakby wczoraj zaoferowała mi cokolwiek interesującego. Jedna noga zgięta w kolanie, druga wisi poza łóżko, głowa odwrócona do mnie tyłem; za to gładko wygolone – po co, no po co? – krocze gapi się prosto na mnie. Biust młody, ale już jakby pusty, nudny, pospolity. Jest piękna. Ma piękną twarz. Ciało też ma piękne, jej pospolity biust jest piękny i wygolone – no po co? – krocze też jest piękne. Ale nudne, bo cała noc była nudna. Choć to, co przed nocą, było obiecujące.
Każdy piątkowy wieczór spędzam w Lex, jednym z wielu barów w moim mieście dedykowanych osobom LGBT, jednak jedynym typowo lesbijskim. Chociaż nie wyklucza towarzystwa panów, jakoś tak się przyjęło, że do Lex chodzą tylko kobiety. I dobrze. Geje mają dużo „swoich” barów, „swoich” aplikacji na smartfony, „swoich” portali internetowych. Nie, żebym miała z nimi problem; po prostu łatwiej szukać towarzystwa, gdy w zasięgu wzroku są tylko kobiety. W każdy piątkowy wieczór siedzę przy barze, samotnie popijając mohito, z nadzieją, że do domu nie wrócę ...
... sama. Przeważnie się udaje. Mohito piję do momentu znalezienia odpowiedniej partnerki, ale nigdy więcej niż cztery. Nie lubię być nawalona. Nie znoszę kaca i smrodu fetoru. Więc jeśli po czwartym drinku dalej siedzę sama, po prostu wracam do domu i włączam jakiś durnowaty sitcom, jeden z tych, które podpowiadają ci kiedy masz się zaśmiać.
Ona cuchnie fetorem. Wypiła dużo więcej ode mnie. Cuchnie fetorem i brakiem prysznica, a jej gapiące się na mnie krocze cuchnie beznadzieją.
W ten piątek – dziś jest sobota, więc we wczorajszy – byłam wyjątkowo trzeźwa. Po pierwszej szklance uśmiechnęła się do mnie Gładka Pusia, na imię Natalia, lat 21, biseksualna, farbowane na pseudo-ombre blond włosy, czarna sukienka do kolan, piękny uśmiech. Nim mnie urzekła. Mówiła bardzo dużo, a ja popijałam mohito przytakując i wpatrując się w równiutkie, nieco pożółkłe od kofeiny lub nikotyny, lub jednego i drugiego, zęby – uśmiech pełen dziewczęcego wdzięku, radości. Choć miała do powiedzenia bardzo wiele, w międzyczasie zdążyła wydoić kilka przeróżnych drinków, przy każdym nowym prosząc o mocniejszy. A im bardziej pijana, tym więcej słów. Spodobała mi się jej energia. I to, że tak samo jak ja, szukała tylko przygodnego seksu.
Choć po wyjściu z Lex z trudnością utrzymywała równowagę, po drodze zahaczyła o monopolowy i kupiła kilka butelek różowego Fresco. Ani to dobre, ani niedobre. Ot, wino musujące. Wypite już w moim mieszkaniu, jej całkowicie zawróciło w głowie a mi dodało animuszu. Pod ...