1. Desperacja (I)


    Data: 18.04.2021, Kategorie: delikatnie, Lesbijki desperacja, monolog, Autor: WstretnaLesba

    ... Tym, że jej poprzedniczka nie chciała kochać się przy zapalonym świetle i nie zdjęła nawet koszulki. Tym, że jeszcze wcześniejsza nalegała na kolejne spotkanie, tym razem w trójkącie z jej chłopakiem, o którym zapomniała mi wspomnieć. Tym, że choć niemal każdej soboty zalewam pościel sokami innej kobiety, wciąż czuję nudę. I że każdego poranka patrzę z obrzydzeniem na te skacowane, roznegliżowane, czasami podrapane ciała. Że w moim mieszkaniu zamiast pachnieć seksem, wali trawionym alkoholem i jednostronnym orgazmem.
    
    Jestem zmęczona smrodem desperacji.
    
    Obudziła się.
    
    Dłonią przetarła wciąż zamknięte oczy, rozmyła resztki tandetnego makijażu na powiekach i przy nosie, jakby dotychczas wyglądała za mało odpychająco. Jedno ramię wyciągnęła do tyłu, wyciągnęła drugie, łącząc łopatki. Blady biust wypchnęła do przodu, zaprezentowała niewielkie, ale cudownie brązowe otoczki maleńkich jak guziki, sterczących z zimna sutków. Płaski brzuch zapadł się lekko, zwisający z niego srebrny kolczyk delikatnie zakołysał. Przeciągnęła się mocno i długo jak kotka w rui, wydając przy tym niski pomruk. Otworzyła jedną powiekę, zamknęła. Otworzyła dwie, zamrugała, zamknęła oczy, porażona światłem. Zsunęła kolana, jakby orientując się wreszcie, że Jej Wysokość Gładkość od kilku godzin wpatruje się we mnie swoim małym, miękkim okiem.
    
    - Wo... wody... - wydukała głosem zachrypniętym, skacowanym, zbolałym. Znów uchyliła powieki, tym razem delikatniej, ostrożniej, przygotowana na tępy ból ...
    ... światła. Wyciągnęła rękę z dłonią o starannie wypielęgnowanych, ewentualnie doklejonych, paznokciach w kolorze wiśni. Jakby w barze była. „Wody”, zażąda, i wodę po sekundzie dostanie, tak myśli? Nie dostanie, bo nie przyniosłam. Niech się męczy, jak ja się męczyłam całą noc – niespełniona.
    
    Podciągnęła się na poduszkach, jej blade piersi zafalowały delikatnie; do góry, na dół, jeszcze raz do góry i na dół. Usiadła, nagie plecy oparłszy o wezgłowie łóżka; zmarszczyła czoło, czując jego drewniany chłód. Na łydki, następnie uda, biodra i w końcu brzuch naciągnęła kołdrę wymiętą, jak wymięte pozostało wspomnienie naszego pseudo-seksu. Jej seksu.
    
    - Masz wodę? – zapytała już trochę trzeźwiej i spojrzała na mnie w końcu, ale w sposób, jakby widziała mnie pierwszy raz w życiu. Naciągnęła kołdrę pod samą szyję gestem zawstydzonym, gestem kobiety, która zdała sobie sprawę z tego, że znowu spuściła hamulce i przespała się z pierwszym lepszym nieznajomym; gestem, którego nie cierpię.
    
    Nie mogę patrzeć na jej wstyd.
    
    Idę więc do kuchni. Mam nadzieję, że nie będzie chciała zjeść śniadania. Nie chcę oglądać jej uciekającego przy każdym gryzie spojrzenia, sztucznego uśmiechu, skrępowania tym, że słyszę każde jej przełknięcie, mlaśnięcie, ruch zębów, których wczoraj nie umyła. Otwieram lodówkę, udaję, że wyciągam wodę. Nie mam wody, bo jej nie pijam. Na śniadanie zresztą też mam niewiele; na górnej półce siatka ze zmiękłymi pomidorami, niżej świeży jarmuż, owocowy koktajl domowej roboty, ...