Inicjacja u sadysty cz. 1
Data: 24.04.2021,
Kategorie:
BDSM
Hardcore,
Tabu,
Autor: AlgosXXX
... plecami dłonie bez wątpienia wykorzystałabym taką okazję. W końcu zrobiłam się tak napalona, że zaczęłam ocierać się podbrzuszem o wystające elementy mebli, lecz nie dało mi to spełnienia, a jedynie wzmogło jeszcze i tak już ogromne podniecenie.
Nieudolne próby zaspokojenia moich nadmiernie rozbudzonych żądzy tak bardzo mnie zaabsorbowały, że nawet nie zauważyła kiedy do salonu ktoś wszedł. Gdy go wreszcie zobaczyłam wzdrygnęłam się i wyprostowałam tak gwałtownie, że omal nie wywróciłam pobliskiego regału z książkami. Stojący w wejściu mężczyzna uśmiechnął się szeroko na ten widok i drapiąc się po obfitym brzuszysku ruszył w moją stronę. Zastygłam w bezruchu i patrzyłam na niego, nie wiedząc co robić i czego się właściwie spodziewać.
Ten na oko pieciesiecioparoletni, niechlujny, łysiejący typek, zdawał się zupełnie nie pasować do wytwornego salonu, i w pierwszej chwili zupełnie go nie skojarzyłam. Zaraz jednak rozpoznałam charakterystyczny znoszony t-shirt z grafiką przedstawiającą trupią czaszkę i wiedziałam już z kim mam do czynienia. Pan Stasiu pełnił w Domu funkcję nadzorcy, złotej rączki oraz ogrodnika w jednym - tak przynajmniej utrzymywała Brunetka, wyjaśniając mi jakiś czas temu kim był szwendający się po ogrodzie mężczyzna.
Stachu mieszkał w pobliskiej wiosce i zjawiał się w Domu zawsze, gdy zaszła taka potrzeba. Do tej pory widziałam go kilka razy, nigdy z tak bliska, zawsze jednak z nierozłączną skórzaną torbą na narzędzia, w wytartych jeansach, klapkach ...
... “kroksach”, oraz w koszulce z trupią czaszką. Był wysoki, szeroki w barach i jak na swój wiek całkiem krzepki, lecz ze względu na liczne zaniedbania - otyłość, tłuste włosy oraz umazane smarem dłonie, wzbudzał we mnie raczej niechęć. Nigdy nie zaprzątał mi jednak zbytnio głowy, bo wedle panujących w Domu zasad, nie powinnam mieć z nim do czynienia.
“Czarna wezwała mnie, żeby naprawić klimatyzację.” - rzucił nadzorca, zatrzymując się na wyciągnięcie ręki ode mnie. Potem dodał jeszcze coś w stylu, “że takiego widoku się nie spodziewał”, ale ja już go nie słuchałam. Obróciłam się do niego plecami i nie za bardzo wiedząc jak się zachować wróciłam do przerwanej pracy. Kontynuowałam wycieranie kurzu z nadzieją, że Stachu zajmie się swoją robotą i da mi spokój. Czułam co prawda na sobie jego pożądliwy wzrok, ale łudziłam się, że na nic się nie odważy. Lecz gdy poczułam dłoń na swym obnażonym pośladku, wiedziałam już, że bardzo pomyliłam się w ocenie sytuacji.
Obróciłam się krzycząc, aby “zabrał ode mnie swoje brudne łapy”, ale knebel zagłuszył moje słowa czyniąc z nich nieartykułowany, żałosny bełkot. W odpowiedzi Stachu głośno zarechotał, a w śmiechu tym było coś takiego, że aż przeszedł mi po plecach dreszcz. Instynktownie spróbowałam się wycofać, lecz Stach złapał za dyndającą mi przed twarzą miotełkę i szarpnięciem przyciągnął mnie za nią do siebie. Gdy trzymając za wycior nachylił się do mnie, poczułam ostry zapach jego potu zmieszany z równie odrzucającą wonią taniej wody ...