Mysza
Data: 01.08.2021,
Kategorie:
Brutalny sex
Autor: Jan Sadurek
... zostali przyjęci na stałe. Po tygodniu zauważyłem minimalną zmianę w zachowaniu Apolonii. Przestała się garbić, choć nadal przemykała przez korytarze biurowca, starając się być niezauważoną. Próbowałem kilka razy do niej zagadać, ale skończyło się na służbowej wymianie uprzejmości. Kombinowałem, żeby być częściej koło niej; udało się, gdy została przydzielona do mego kolegi Mariusza, z którym pracowałem w tym samym pomieszczeniu biurowym. Skromna Mysza okazała się bardzo rozgarniętą, bystrą i inteligentną asystentką. W lot odgadywała zamiary swego przełożonego, niekiedy wydawało się, że czyta w jego myślach, bo kiedy pytał ją o szczegóły jakiegoś projektu – dziwnym trafem wszystkie dokumenty miał na swym biurku. Moją obecność zauważała, choć nie poświęcała mi zbyt wiele czasu i uwagi; ot, typowo służbowe relacje, choć bywało, że wymieniliśmy kilka zdań, ale zwykle uciekała zarumieniona. I jak tu, kurwa mać, normalnie żyć i wyrywać laski? Nie raz zastanawialiśmy się z Mariuszem, jak ona wygląda w rzeczywistości, jak się ubiera w domu, w kręgu rodziny i znajomych. Tutaj mała dygresja. Cały czas wychodziłem z założenia, że stary lis poluje daleko od swej nory, to znaczy, że nie wyrywa się żadnych lasek tam, gdzie się żyje i pracuje, żeby nie doszło do niespodziewanego skandaliku, ale ta dziewczyna swą obojętnością i szarością intrygowała mnie do tego stopnia, że musiałem ją zdobyć! Trwało to wszystko kilka miesięcy. Kombinowałem cały czas, jak uwieźć niedostępną, szarą myszkę, ...
... która coraz bardziej mnie interesowała. A to kupiłem jakieś ciastka, to zamówiłem obiad w firmie kateringowej, a to kupiłem kwiaty w doniczce, żeby urozmaicić i ozdobić nasze biuro. Przyjmowała wszystko z uśmiechem i nic więcej. Co prawda w pełni świadomie przeczyłem sam sobie, nie przestrzegając mądrej zasady „gdie żywiosz – nie jebiosz”, ale cóż, Mysza mnie tak opętała, że musiałem ją w końcu zerżnąć! Nadal, kurwa, nie miałem pojęcia, co kryje się pod workowatymi ciuchami, a chciałem się o tym przekonać. Chciałem? Nie, musiałem! Wszystkie moje zabiegi mogłem jednak o kant dupy rozbić. Do pewnego dnia...Krajowy kontrahent, dla którego robiliśmy poważny, bardzo duży projekt, był bardzo zadowolony z naszej pracy. Dzięki nam zaoszczędził kilkaset tysięcy euro! Chcąc się odwdzięczyć trochę mniej formalnie, urządził dla firmy bankiet. Gościła nas najlepsza restauracja hotelowa w mieście, miała to być impreza oficjalna, obowiązywały stroje raczej wizytowe. Wszyscy przygotowywaliśmy się do balu, panie szykowały się już tydzień wcześniej. Wszystkie, oprócz jednej. Mysza nie wykazywała żadnego zainteresowania imprezą, nasze pytania zbywała półsłówkami, choć doskonale wiedziała, że ma zarezerwowane miejsce przy naszym stole, przy którym miały siedieć osoby jej przyjazne. Zbliżał się termin bankietu, a ciągle nie wiedzieliśmy, czy Mysza będzie. W końcu przestaliśmy się dopytywać; jak przyjedzie, to będzie. Cieszyłem się, że jako pracownikowi pionu kierowniczego przydzielono mi pokój na ...