1. Marta na treningu. Całość


    Data: 27.07.2019, Autor: Historyczka

    ... najszybciej doprowadzić do sytuacji, w której znów wywinę orła!
    
    Oczywiście tylko po to, żeby delektować się widokiem jaki zafunduje moja spódniczka, ponownie podwijając się do góry!
    
    Zorientowałam się w ich niecnych zamiarach po tym, gdy zaczęli faulować. Wchodzili na mnie "ciałem". Ewidentnie dążąc do tego bym się "wykopyrtnęła". Nie pomogło to, że Marcinek próbował mnie asekurować.
    
    Wierzcie mi. Na szpilkach, w takiej sytuacji, nie tak łatwo utrzymać równowagę...
    
    Wyrżnęłam kozła aż miło! Wręcz nakryłam się nogami... Nie było możliwości, żeby spódnica nie podjechała do góry... Znów zobaczyli koronkowe manszety moich pończoch...
    
    Niestety, tym razem mogli dostrzec dużo więcej... Przecież oni wyraźnie polowali, żeby zobaczyć moje majtki!
    
    A ja wtedy miałam na sobie takie skąpe stringi! Z delikatnej i cienkiej koronki...
    
    Co za wstyd!
    
    Widziałam twarze chłopców. Ależ byli zaskoczeni, uradowani. Speszony był tylko mój chrześniak...
    
    Wtedy w sukurs przyszedł mi trener. Co za postawny, posągowy wręcz mężczyzna. Wyrzeźbiony tors, muskuły niczym u atlety. Istny heros!
    
    Od kilku treningów zwróciłam na niego uwagę. Co rusz go nawet kokietowałam... Uśmiechałam się do niego z daleka... Przechodząc obok - mocno kołysałam biodrami i tyłkiem...
    
    Wobec chłopców był srogi. Zaprowadził iście żołnierski dryl. Używał męskiego języka, wręcz knajackiego. Typu: "Guzdrasz się jak panienka!", a przy mnie nawet bardziej sprośnie: "ładuj w bramę, jakbyś babie między nogi ...
    ... ładował!" Marcin też nie raz dostał od niego po uszach.
    
    Udawałam, że bardzo się peszę takim słownictwem, a w głębi duszy, nielicho się nim podniecałam...
    
    Czasem nawet fantazjowałam, że ten trener-osiłek "bierze mnie na warsztat"...
    
    Że w sali ćwiczeń leżę pod nim na jakimś materacyku... A ten wykrzykuje to swoje: "Ładuj w bramę! Jakbyś ładował babie między nogi!" I robi na de mną pompki…
    
    Wyobrażałam sobie, jak mi próbuje tak kropnąć gola... między nogi...
    
    Dlatego z taką wdzięcznością przyjęłam jego pomoc, gdy pomógł mi wydostać się z murawy...
    
    Trener zabrał mnie do budynku.
    
    Tu wpatruje się bezczelnie w moją pupę... w dekolt... Jakżeż mnie to podnieca... Tym bardziej ochoczo kręcę tyłeczkiem idąc przed nim...
    
    Ciekawe jakie myśli ma taki prymityw? Jak wulgarne...? Może nazywa mnie sobie suką? Albo jeszcze bardziej impertynencko?
    
    Uśmiecham się ciągle do niego i kokieteryjnie zakręcam kosmyk włosów za uchem.
    
    W salce gimnastycznej mówi, że dlatego przewracałam się na boisku, bo mam słabą kondycję, wobec czego muszę tu z nim poćwiczyć.
    
    Jestem zachwycona.
    
    O tak! - myślę - Przećwicz mnie tutaj! Daj ostry wycisk! Pewnie będę musiała się tu gimnastykować w tych szpileczkach na wysokim obcasie... a zwłaszcza w tej króciutkiej mini... Ciekawe jakie ćwiczenia wymyśli...?
    
    Na początek muszę robić skłony. Ależ ma dogodny punkt obserwacyjny na dekolt... Niech nie myśli ten łapserdak, że piersi wysuną mi się ze stanika...
    
    Potem kolej na podskoki... O tak... ...
«1234...8»