1. Dzialkowa impreza cz. 2


    Data: 16.08.2021, Kategorie: Zdrada Autor: Magda z biura

    Aż podskoczyłam, odwróciłam się i odruchowo zasłoniłam dłońmi cycki. W drzwiach stał facet, na oko koło 40stki, nie wysoki szatyn, z lekki brzuszkiem ale nie gruby. W ręku trzymał torbę, pod pachą zrolowany materac, w drugiej ręce reklamówkę z jakimiś rzeczami. Staliśmy tak oboje przez chwilę, w końcu wykrztusił:
    
    - Strasznie Cię przepraszam, nie wiedziałem, że ktoś tu jest - tłumaczył się nerwowo - przyjechałem właśnie, chciałem zostawić swoje rzeczy, Marek jestem, jeszcze raz przepraszam - i wycofał się ze swoimi tobołkami.
    
    Gdyby nie wypity alkohol, pewnie bym spanikowała ale założyłam stanik jak by nigdy nic wyszłam z pokoju.
    
    - Magda jestem, jest jeszcze trochę miejsca, więc spokojnie się zmieścisz - powiedziałam i poszłam do dziewczyn.
    
    W basenie czekało już na mnie kolejne zimne piwo. Moczyłyśmy się, popijając i gadając o wszystkim i o niczym. Oczywiście nic nie powiedziałam, że właśnie poznałam Marka. Nagle jedna z dziewczyn wstała:
    
    - Marek, tu jestem - wstała i machała na powitanie.
    
    Marek podszedł do basenu i przywitał się z koleżanką.
    
    - Dziewczyny, to jest Marek, pracujemy razem - powiedziała i przedstawiła nas kolejno.
    
    Marek nic nie wspomniał, że już się poznaliśmy, ale po jego minie było widać lekkie zakłopotanie.
    
    - Dołączysz do nas? - spytała
    
    - Może później, idę się za wszystkimi przywitać.
    
    Marek nie dołączył do nas w basenie, za to pojawił się później, gdy już płonęło ognisko i wszyscy się przy nim zebrali. Siedział na krzesełku ...
    ... obok mojego męża i reszty męskiego grona i opowiadał coś, mocno przy tym gestykulując. Panowie zaśmiewali się co chwila, stukając się butelkami, widać, że wszyscy mocno się już zdążyli zintegrować. Podeszłam do męża i usiadłam mu na kolanach. Marek nie wydawał się być tym zaskoczony i jak gdyby nigdy nic kontynuował rozmowę. Okazał się być duszą towarzystwa, sypał dowcipami jak z rękawa a wszyscy niemal padali ze śmiechu. Przed drugą w nocy, przy ognisku zostali tylko najwytrwalsi. Mój mąż już dawno stwierdził, że będzie lepiej jak się położy i chwiejnym krokiem poszedł do domku. Marek, jak większość męskiego grona też zniknął. W końcu i ja zdecydowałam się położyć, raz że byłam już zmęczona a dwa, że chyba trochę za dużo wypiłam i mimo, że czułam się świetnie to jednak język mi się plątał i musiałam trochę łapać równowagę. Do pokoju weszłam prze otwarte, na szczęście, okno balonowe od strony tarasiku. Odgłosy z pokoju świadczyły, że raczej śpią tam sami panowie. Chrapali niemiłosiernie jeden przez drugiego. Stanęłam w progu i próbowałam w ciemności namierzyć mojego męża i nasze materace. Ostrożnie, żeby nikogo nie nadepnąć ani nie przewrócić się na kogoś, na wpół na czworaka dotarłam na swoje miejsce. Zdjęłam dresowe spodnie i bluzę, którą miałam na ognisku, pozbyłam się stanika spod bluzki i wskoczyłam pod koc. Mój mąż chrapał potwornie, jak zwykle zresztą, odwrócony do mnie plecami, nawet się nie poruszył gdy kładłam się obok. Nie mogłam się wcale ułożyć i gdy już wreszcie ...
«123»