1. Przylapany przez matke 11/25


    Data: 29.08.2021, Kategorie: Masturbacja Autor: Lucjusz

    ... chwila zanikać w eterze. Zwaliłem? Chyba nie? Nie no, orgazmu bym nie przeoczył. Nagle wszystko zaczyna się rozciągać w czasie. Częściowo tracę przytomność, ale do drugiej połowy mojej świadomości dociera, że matka przez chwilę prowadzi mój łokieć, nadając mu bardziej falujący ruch, potem podtrzymuje rękę, żeby za szybko nie opadała, potem nieśpiesznie podprowadza mi ją do góry...„Tak..., tak..., tak...” – wolno i ciepłym głosem powtarza z uśmiechem. A to jeszcze nie koniec, bo słyszę: „Jak chcesz, możesz oddychać głośniej, jest wtedy pełniej i głębiej, a oddech otwiera zmysły i uwrażliwia. Nie mam złudzeń, na pewno czasami słyszałeś mnie lub ojca, chociaż staramy się przy tobie nie hałasować za bardzo, żeby nie wystraszyć”.„Zupełnie niepotrzebnie” – odpowiedziałem nieco zmienionym głosem. „Parę razy było was słychać, ale to były przyjemne wrażenia”.To ostatnie mówiłem już na głębokim oddechu i słyszę, że głos zaczyna mi się załamywać. Chcę to powstrzymać, ale nie mogę. Zawsze waliłem bezgłośnie. Ręka chodzi mi teraz wolno jak kierat w kopalni nafty, ale krew już nieźle pulsuje w głowie, no i wacek, a raczej chuj... czuję jakby miał już z pół metra. Mam zwidy, że za chwilę zmieni się w węża jak w komiksach i czubkiem zatka jej usta. No ale skoro ona ma jeszcze siły mówić, to słucham...„Wiesz, że tak z bliska patrzę na to pierwszy raz? Gdy z tatą się kochamy, nie mamy czasu na takie...” – zastanowiła się – „głupotki”. I zaraz dodała, wykorzystując okazję: „Pięknie się ...
    ... onanizujesz. Naprawdę. To jest niezwykły widok. Bardzo mi się to podoba. Jak widzisz, też mam z tego trochę przyjemności”.Przyglądała mi się jeszcze przez krótką chwilę i mówi: „Nie krępuj się. Pojęcz sobie. Wiem, że tego chcesz. Przecież teraz możesz już wszystko przy mnie robić, a to, że będę ciebie słyszeć, też sprawi mi przyjemność”.Kolejna porcja orzeźwiającego powietrza wpada do moich płuc i wychodzi ni to ze świstem, ni to z jękiem i przeradza się w jakieś niewypowiedziane urywki zaklęć, których nie rozumiem, ale których nie chcę kontrolować. Nie tylko matka słyszy mnie takiego pierwszy raz. Sam swojego głosu nie poznaję, ale jest mi z tym dobrze, jest już zupełnie dobrze, słyszę odgłosy, których nigdy do tej pory z siebie nie wydobywałem i stają się one źródłem kolejnych, nowych, jeszcze innych, i mówię do matki tymi jękami i zachłyśnięciami powietrza, jakbym słuchał nowego języka, którego nie znam, ale w którym dobrze wiem, co chcę jej powiedzieć i dobrze, że ona tej mowy nie rozumie, bo ja już tego nie robię przy niej. Ja to robię z nią. Jej obecność staje się organiczną częścią mnie. Gdy w szkole babka od polaka tłumaczyła nam, czym jest metafizyka, na pewno nie wiedziała tego tak dokładnie, jak teraz ja to czuję.„O, widzisz...” – i uśmiechnęła się, głaszcząc mnie po klacie. Na chwilę zjechała nawet niebezpiecznie nisko na brzuch, ale zaraz się wycofała w bezpieczne rejony. Czuję, że moimi pojękiwaniami i głośnym oddechem sama poczuła się ośmielona.„Wiesz...” – powiedziała ...
«1234...»