1. "SIEDZIAŁEM OKRAKIEM NA DRABINIE" - częś...


    Data: 30.07.2019, Kategorie: Geje Autor: yake01

    ... odpierdala– w tym czasie łapałem oddech, w sali było więcej światła padającego zza otwartych drzwi w których stał Kotlar z podoficerem dyżurnym, widziałem półokręgiem stojące gorylątka Rycha i małpiatki z mojej sali.
    
    – Rychu, do chuja pana, wiesz, że ja się w to nie wpierdalam. Teraz tu jestem, by ci dupę ratować – zgarnąłem wtedy swój koc z podłogi i przykryłem swój wstyd. Leżałem wystraszony na swoim materacu, wszyscy jak w tańcu chochoła u Wajdy, niby się ruszali i niby stali. Rychu podszedł do Kotlara i zapytał:
    
    – Tej, co jest? – Kotlar coś perorował Rychowi szeptem, dobiegały do mnie tylko jakieś wykrzykiwane przez Rycha.
    
    – Kurfa, o jebany, nie pierdol,
    
    Rychu się odwrócił i wrzasnął;
    
    – Kocury na koja, a my dziś spierdalamy
    
    – Do rana ma być w tej sali pizdeczka, cisza – dodał Kotlar.
    
    Znowu zrobiło się cicho, czasem jakiś szept. Odnalazłem szorty i dół od pidżamy ubrałem się. Nie miałem siły by myśleć nad tym, co tu się stało. Równe oddechy współspaczy, ciemność, stres i zmęczenie przyniosły mi szybki sen.
    
    Później się dowiedziałem, że to nie Kotlar mnie uratował, on to miał wyjebane. On się bał o własną dupę. Ja już wtedy zostałem wciągnięty do stajni Politruka z czego sobie nie zdawałem sprawy. Los potrafi być przewrotny. Jeden Politruk mnie niszczy na uczelni, gdzie na egzaminie komisyjnym dziekan próbował nas ratować, bo widział, że to farsa. Każdy ze zdających materiał miał opanowany na co najmniej na trzy. Stając w naszej obronie został ...
    ... zgaszony przez Śliwę, która mu powiedziała wprost, że ona tu reprezentuje instancje i to jest jej egzamin komisyjny, a nie komisji. Drugi zaś Politruk ratuje mój tyłek przed falą.
    
    Przez kilka dni było rutynowo: służby, spokojne noce, nawet słodycze i fajki przestały znikać z szafki. Zorientowałem się, że reszta łózek, które stoją puste, to reszta drużyny, która miała służbę w te dni, które my spędzaliśmy w koszarach. Ten kretyński układ był zrobiony pod Kotlara, ponieważ był on, też pisarzem kompanijnym. Jego drużyna była podzielona na pół i zajmowali się nimi kaprale Jakuć i Olszar. Kotlar rzadko miał służbę na wartowni czy jako podoficer w kompanii. Rzecz prosta on też był ze stajni Politruka.
    
    Minął pierwszy tydzień w jednostce. Miałem dzień wolny od służby, więc wypełniono mi go obieraniem ziemniaków w kuchni i zmywaniem garów. Wtedy zrozumiałem, co jem. Można by powiedzieć, że śmiechom i żartom nie było końca. To co się tam działo to... Gdyby nie potrzeba zwana głodem, nigdy bym nie ruszył jedzenia z tej stołówki. Skończyły mi się fajki i w chwili przerwy pobiegłem do sali po paczkę „Radomskich”. Otwieram drzwi do sali, a tam na taborecie, koło pustego, sąsiedniego łóżka siedzi, normalna, gdzie tam normalna, śliczna twarz. Stanąłem zauroczony w progu, on się chyba zmieszał, ale się uśmiechnął. Przedstawił się
    
    – Rafał jestem.
    
    – Janusz – odpowiedziałem. – Ja tylko po fajki do szafki, ale jak coś masz swojego to lepiej nie ładuj do szafki, bo ci zniknie w ...
«12...456...15»