Gwałt jako kara za zdradę
Data: 10.09.2021,
Kategorie:
Zdrada
Brutalny sex
BDSM
Autor: PDS
Teraz kiedy siedziałam sama w sypialni i wkładałam swoje równo złożone ubrania do walizki przypomniał mi się początek tego dnia. Dzień był ciepły jak na grudniowy, zwyczajny. Nie dało się przewidzieć jak bardzo tragiczne będzie jego zakończenie. Pamiętałam z niego ciepłe powitanie, czuły pocałunek z samego rana, na tak zwane dzień dobry. Później taca ze śniadaniem wylądowała na stoliku nocnym. Doceniłam to wtedy dwukrotnie. Po pierwsze, bo Aleks bardzo rzadko sprawiał mi ten zaszczyt i samodzielnie przygotowywał śniadania, a po drugie bo jeszcze rzadziej serwował mi je do łóżka. Każdy kto oglądałby tą scenkę uznałby nas za diabelsko szczęśliwych, za udanych tak bardzo, że to aż znajdowało się na pograniczu grzechu i nieprzyzwoitości. Nikt z widzów nie spodziewałby się nawet w najgorszych snach tego, co nastąpiło za kilka godzin.
Pakując rzeczy chłopców dotknęłam dłonią swojego wciąż rozpalonego policzka. Łza wyciekła mi z oczu, nie potrafiłam jej tam zatrzymać. Popłynęła po tym rozgrzanym kawałku mojego ciała, po czym poczułam jej słony smak w kąciku swoich ust. Przez chwilę zastanawiałam się czy spakowałam wszystko, czy warto było pakować cokolwiek. Aleksa nie było w domu, a ja nie byłam pewna czy chce uciekać niczym złodziej, który ma ten przywilej krycia się w cieniu mroku nocy. Mimowolnie moja dłoń znów docisnęła się do rozgrzanego policzka powodując ból. Ten ból był odczuciem, który się nasilał i niebanalnie przypominał o poczuciu krzywdy. Chociaż nie... bardziej ...
... było to poczuciem winy, krzywdę bowiem to ja wyrządziłam i to jedynemu mężczyźnie, na którym mi naprawdę zależało. Przypomniałam sobie dokładnie ten moment gdy siła uderzenia odwróciła moją twarz w prawą stronę, a kawałek mojego ciała zapłonął. Patrzyłam wtedy na zebrę – wzór moich papci. Łatwiej było mi wtedy patrzeć pod własne stopy niż spojrzeć jemu choć raz w oczy. Powracając do przeszłości usłyszałam jego słowa, odbijały się echem w mojej głowie i niosły z sobą bardzo ważny przekaz. Przekaz pod tytułem „Moja wina”.
– Spójrz na mnie – zaczął spokojnie, ale kiedy na niego zerknęłam. Właściwie to mój wzrok dojechał tylko do jego nagiego torsu i z powrotem wbił się w podłogę.
– Spójrz mi w oczy do cholery! – krzyknął, ale nie na tyle głośno na ile potrafił.
– Nawet na to nie zasługuje twoim zdaniem? – zapytał smutno, cicho. Wejrzałam mu w oczy na krótką chwilę. Widziałam te szkliste spojrzenie mojego męża przez łzy, które już dawno zagościły w moich oczach.
– Coś ty Amanda narobiła? – zapytał retorycznie intensywnie wbijając we mnie wzrok. To jego spojrzenie było pełne smutku, pełne zawodu, ale nie było w nim złości, ni cienia nienawiści.
Później jego bluza otuliła jego tors, a on wybiegł z domu. Zerknęłam do okna. Widziałam jak jego postać się oddala. Chciałam jeszcze krzyknąć, Bóg mi świadkiem, że chciałam to zmienić, naprawić, jakoś poukładać, ale strach i poczucie winy mnie sparaliżowało. Nie mogłam zatruwać mu życia, nie mogłam wymagać by po tym wszystkim ...