Przyszedłem dokonać zapłodnienia
Data: 20.09.2021,
Kategorie:
Pierwszy raz
Autor: Sylwunia
Zza drzwi łazienki słyszał szum wody napełniającej wannę. Z tego, co widział przez matową szybkę, żona dopiero zabierała się do zdejmowania garsonki - miał czas. Dzieciaki przed półgodziną zabrał dziadek; teraz zapewne dojeżdżał już z nimi do swego domku na peryferiach miasta. Mógłby odjechać z nimi wcześniej - przybył późnym popołudniem - ale odczekał, aż wnuki odrobią lekcje (zawsze na to nalegał). Był piątkowy wieczór; cały nadchodzący weekend, może z wyjątkiem niedzielnego popołudnia, mieli wyłącznie dla siebie. Żadnego tam cichego spółkowania w małżeńskim łożu "na łyżeczkę", bez gwałtownych ruchów, żeby sprężyny nie zaskrzypiały; mogli to robić jak chcieli i gdzie chcieli, nawet w pokoju dziesięcioletniej córki.
Spojrzał w okienko raz jeszcze. Ściągała już majtki, by - zgodnie z wieloletnią rutyną - zakończyć striptiz rozpięciem zapinki stanika. Na to czekał - sam od chwili nie miał już na sobie ubrania. W momencie, gdy biustonosz wylądował na pralce a kobieta schyliła się, by zakręcić kran, pociągnął za klamkę.
- Co tu robisz? - Spojrzała przez ramię z zaskoczeniem, może rozbawieniem.
- Przyszedłem dokonać zapłodnienia - wycedził. Wiedział, jak podnieca ją taki medyczny język. Ona nigdy nie chciała się "kochać", "bzykać", czy nawet "pieprzyć"; ona miała ochotę na "akt kopulacji".
Zastygła pochylona, jej szerokie, stworzone do macierzyństwa biodra uwypuklały w tej pozie krągłość pośladków; pełne, lekko już obwisające piersi kołysały się nad lustrem wody. ...
... Podszedł i objął kobietę. Odpowiedziała cichym, aprobującym jękiem. Ujął w dłonie jej miękki biust - niegdyś twardy i jędrny, potem rozmiękczony dwukrotnym karmieniem - a sam przywarł do jej pupy. Nie rajcowało go zbytnio całe to "robienie laski", za to jego ulubioną formą gry wstępnej było ocieractwo... Pieszcząc jej sutki powolnym zataczaniem małych kółek, wypraktykowanym przez dwadzieścia lat związku, czuł, jak szybko twardnieją; jednocześnie, w tym samym rytmie pocierając członkiem o tyłek żony, przygotowywał się do wejścia w nią.
Jej westchnienia, coraz dłuższe i niższe, świadczyły, że i ona przygotowuje się na przyjęcie gościa, jeszcze przed chwilą niespodziewanego. Nie przestając pieścić jej sutka jedną dłonią, drugą zszedł po jej miękkim brzuchu między pulchne uda - było tam już wilgotno. Jego palce przez parę chwil gładziły wydepilowane wargi i nabrzmiałą łechtaczkę, by zaraz wśliznąć się do środka. Płynnymi poruszeniami zapowiadał to, co miało nastąpić.
- Jestem gotowa do immisji - jęknęła, rozkosznie wyginając głowę do tyłu. Z ciekawości sprawdził kiedyś w słowniku i rzeczywiście, oprócz prawniczych definicji, słowo "immisja" miało też znaczenie seksuologiczne: "wprowadzenie penisa do pochwy w celu odbycia stosunku". Czuł, że jest gotowa. Szybko jej to poszło, nawet jak na jej temperament, którym zaskakiwała go od początku, a który z wiekiem jeszcze wybujał. Zaskoczenie to jednak silny afrodyzjak! - A ty?
Parę szybszych ruchów i on również był gotowy - ...