Przygoda pod namiotem - cz. 1
Data: 06.10.2021,
Kategorie:
Bi
Autor: Mar
Historia wydarzyła się jakieś 5-6 lat temu, wspólnie z kolegą i jest całkowicie autentyczna – sam do dziś nie wierzę jak to się stało – ale jednak się stało i w sumie nie żałuję… Oczywiście jest to historia wstępna, jeśli się spodoba, to opiszę parę innych :)Znaliśmy się praktycznie od szkoły podstawowej, zawsze po kumpelsku, wspólne wypady rowerowe, piwko ze znajomymi, imprezy domowe i klubowe – wszystko w jak najlepszym porządku, bez żadnych odstępstw od normy. Czasem wpadał do mnie, czasem ja do niego, granie na konsoli, oglądanie filmów przy piwku, i tak leciało powoli życie. Generalnie dużo wiedzieliśmy o sobie i można by powiedzieć, że byliśmy najlepszymi kumplami. Mieszkał 2 domy obok na tej samej ulicy, nasi rodzice się znali dobrze, w przeszłości jak byliśmy mali do często się odwiedzali a my wspólnie się bawiliśmy samochodami… Mój pierwszy komputer – całe dnie u mnie przesiadywał, pierwsze rowery – jazdy gangu po mieście i dalsze wycieczki. Wspólne zdobywanie baz na drzewie - super przygody. Mieliśmy chwile oczywiście poluźnienia kumpelstwa, czy to z powodów dziewczyn, czy naszych własnych zwad. Ale jakoś te wszystkie lata to trwało :).Do sedna - były to wakacje chyba 2013 roku, ja miałem 22 lata, on rok młodszy, nazywa się Wojtek, ja byłem na studiach dziennych on robił zaocznie i pracował. Każdy z nas miał też oddzielne grono znajomych z uczelni, ale nasza paczka osiedlowa jakoś się trzymała i dalej gdzieś na trzepaku udawało się spotkać na piwo. Dni były ciepłe, ...
... więc i dużo się robiło. Jednego weekendu pojechaliśmy z paczką nad morze (mieszkaliśmy w miejscowości nadmorskiej) i tam w sumie spędziliśmy prawie cały dzień. Oboje nie mieliśmy akurat dziewczyn, on już od zeszłych wakacji, a mój związek się rozpadł po burzy na początku czerwca – jak wiadomo nie z mojej winy :) W trakcie drogi powrotnej jeden z kolegów wymyślił żebyśmy zrobili sobie biwak pod namiotem, i w sumie 4 osoby się zgłosiły. Moi rodzice kupili duży namiot chyba 8 osobowy, wysoki, to spokojnie moglibyśmy się pomieścić. Wybraliśmy podwórko za domem Wojtka. Miał być grill i piwko. Ja z Wojtkiem zaczęliśmy ogarniać wszystko co byłoby potrzebne, zakupy w osiedlowej Żabce i jazda do niego na tyły domu. Miał duży ogród z licznymi krzewami i drzewami, trochę robactwa wtedy latało, więc trzeba było siedzieć bardziej w środku. Niestety nim doszło do wieczora to jeden z kolegów się wykruszył bo dziewczyna go zgarnęła do kina bo „przecież tak dawno nigdzie nie byli”, a d**gi myślał, że to były luźne plany i w ogóle to olał. Także nasze plany miały upaść, ale namiot już postawiony, a że duży to trochę roboty było. Żarcie kupione, piwa tylko brakowało. Kupiliśmy po 2 piwka na spokojnie i około 20 wpadliśmy do namiotu. Faktycznie było tyle robactwa, że raczej stamtąd nie wychodziliśmy. Przypomniały się nam szczenięce lata, jak się spało w namiotach, albo się rozbijało w ciągu dnia, żeby tylko posiedzieć. Rozłożyliśmy wszystkie karimaty, śpiwory i na boso siedzieliśmy i gadaliśmy. ...