1. Wieczor kawalerski kolegi, niespodziewana wizyta zony


    Data: 11.10.2021, Kategorie: Sex grupowy Autor: Marcin K

    Hej:)Chciałbym się z Wami podzielić wspomnieniem z sytuacji, która chyba była najbardziej emocjonująca spośród moich wszystkich przygód:) Pomyśleć, że zupełnie się na to nie zanosiło... Pewnego razu spadł na mnie obowiązek zorganizowania wieczoru kawalerskiego kolegi. Przyjaźniliśmy się bardzo długo, nie byłem więc zaskoczony. Nie chciałem ryzykować, skorzystałem więc ze sprawdzonych metod. Wynajęliśmy ze znajomymi domek letniskowy za miastem, żeby można było swobodnie pohałasować. Osób nie miało być dużo, konkretnie dziesięć. Kupiliśmy potężne zapasy alkoholu, przekąsek i zrobiliśmy wywiad, co kolega lubi:) Oczywiście chodzi mi o wymarzoną dziewczynę, która dla niego zatańczy nago:) Niektórzy nie przepadają, ale on na szczęście chciał:) Zrobiliśmy to dość niedyskretnie, co go nie speszyło. Otwarcie "zażądał" szczupłej, drobnej brunetki:) Zaznaczył, że bez niej impreza zostanie uznana za niebyłą:) Sam uwielbiam ten typ urody, bardzo mnie to ucieszyło:)Nastał dzień imprezy. Zaczęliśmy dość wcześnie, bo koło osiemnastej i od razu przystąpiliśmy do konsumpcji trunków i grillowania. Każdy oczywiście delikatnie, bo wszyscy czekali na gwóźdź programu, czyli striptizerkę. Jeden kolega nie pił nic, bo przypadł mu obowiązek przywiezienia tancerki. Znaleźliśmy idealną dziewczynę, która była w stanie zaglądnąć na kilka godzin, a nie kilka minut. Zadeklarowała nawet, że poza tańcem będzie z nami przebywać w bieliźnie. Niestety nie była mobilna, musieliśmy ją przywieźć we własnym ...
    ... zakresie.Bawiliśmy się świetnie, jednak wszyscy myśleli już o jednym:) O skąpo ubranej brunetce, która wkrótce będzie z nami:) Zaczęliśmy o niej rozmawiać dość otwarcie, jak to po alkoholu bywa. Dzieliliśmy się fantazjami, co by kto z nią zrobił, gdyby ją miał dla siebie. Nastała TA godzina. Wraz z kolegą ruszyliśmy po przesyłkę. Około 50 km trasy w jedną stronę. Byliśmy mniej więcej w połowie, kiedy wydarzyła się katastrofa... Sarna wskoczyła przed auto. Udało się ją ominąć, ale kosztem urwanego wahacza od zjazdu na kamieniste pobocze. Byliśmy głęboko w ... lesie... Nikt inny nie nadawał się do jazdy, nie mógł więc przyjechać z odsieczą. Taksówka nie wchodziła w grę w tym rejonie. Autostop? Też można zapomnieć — noc, środek lasu, tylko samobójca by się zatrzymał. Po kumpla jakiegoś ciężko zadzwonić, bo jak nie był zaproszony, to niezręcznie.... Laweciarz mógł być za kilka godzin... zostało nam tylko jedno wyjście. Zapytać czyjąś żonę czy nas nie zawiezie. Nikt nie chciał się tłumaczyć, po co jechaliśmy, więc rzuciliśmy monetą. Przegrałem. Zadzwoniłem do swojej Ani, pokajałem się... Wyśmiała nas, że jesteśmy łamagi, ale chyba ją to na tyle rozbawiło, że nawet nie musiałem się długo płaszczyć. Po niecałej godzinie była u nas i już wracaliśmy na imprezę. Niestety, w kiepskich humorach. Nie było nas kilka godzin, zostaliśmy bez tancerki...Dotarliśmy na miejsce. Na szczęście wszyscy rozumieli, że to potworny niefart. Żona chciała od razu wracać, czuła się nieswojo w tłumie wstawionych ...
«1234...»