1. Ewa, Adam i nie tylko, czyli…


    Data: 22.10.2021, Kategorie: Dojrzałe Mamuśki walentynki, Anal alkohol, Autor: Agnessa Novvak

    ... Westchnęła smutno na ich wspomnienie. Co ma niby z tym teraz zrobić? Wylać się nie godzi. Zdecydowanie nie. Wypić? Cóż…
    
    Dopiero kiedy wypełniła oba pudła po brzegi, na wszelki wypadek przekładając szkło gazetami, zabrała się za otwarcie butelki. Co okazało się wcale nie takie proste, ale ostatecznie, po kilku próbach, udało jej się odbić stwardniałą plombę i wykręcić szlifowany korek. Powąchała ostrożnie zawartość. Aromat był oszałamiający – przyprawy korzenne, miód, wanilia, a przede wszystkim suszone owoce: od wiśni, przez śliwkę, gruszkę, do czegoś czego nie potrafiła rozpoznać. Kojarzyła, że dziadek często zbierał jakieś dziwne rzeczy, i nawet dawał jej do spróbowania, ale pamiętała tylko tyle, że zwykle jej to nie smakowało. Aronia? Tarnina? Pigwa? Nie miała pojęcia.
    
    Za to wiedziała już, co zrobi. Zdecydowała się na przeprowadzenie terapii szokowej na własnym życiu, nawet jeśli groziło to poważnymi skutkami ubocznymi. Poza tym ten wieczór nie będzie już bardziej dziwny… Nie, nie dziwny. Dziwny to może świat we wiadomej piosence. Grubo popierdolony. Więc jedna więcej, czy jedna mniej nie do końca przemyślana decyzja nie zrobi jej różnicy. Szybko wybrała numer i zaczęła się ubierać.
    
    Przed upływem pół godziny stała już pod bramą, na szczęście nadal otwartą mimo późnej pory. Co prawda taksówkarz nie był zachwycony, kiedy w walentynkowy wieczór kazała mu jechać na cmentarz, a jeszcze mniej jak dowiedział się, że ma na nią zaczekać, ale zapłaciła za kurs z góry i ...
    ... kazała grzecznie siedzieć w aucie.
    
    Usiadła na ławeczce, długo wpatrując się w napisy. Zapaliła znicz, kupiony na szybko w pobliskim sklepiku, i ostrożnie napełniła dwa kieliszki. Daty dzieliło zaledwie kilka tygodni. Skoro za życia byli nierozłączni przez niemal połowę dekady, to i do lepszego świata udali się zaraz po sobie. Dla niej to było trudne nawet do wyobrażenia. Zawartość jednej literatki wylała na porysowaną, zaplamioną zestarzałą stearyną lastrykową płytę, po czym zaraz sama wychyliła drugą. Poczuła słodko-cierpko-taniczny smak, rozchodzący się aksamitnie po podniebieniu. Smak wstydu, winy i żalu. Przetarła brzegiem dłoni zawilgocony kącik oka, nalała jeszcze raz i powtórzyła cała ceremonię. Matko i córko, czy raczej babciu i dziadku, ile to miało procent? Bo kopało mocniej, niż paliwo rakietowe!
    
    Nawet jeśli było to do przesady teatralne i kojarzyło się z cygańskimi zwyczajami pogrzebowymi, to gdzieś głęboko w sobie czuła, że tak trzeba. W końcu wstała, przeżegnała się i oddaliła bez słowa.
    
    Kiedy wróciła do domu, poczuła się dość osobliwie. Z jednej strony była rozdrażniona i zaczynała boleć ją głowa, co było widomym znakiem, że proces metabolizmu etanolu wchodził w fazę „ależ te mewy tupią”. Z drugiej, odczuwała jakieś dziwne poczucie… Spełnienia? Satysfakcji? Pogodzenia się z losem? Z trzeciej, wciąż pozostawała sprawa Adama, który wciąż nie dawał znaku życia.
    
    Karton załadowany butelkami ciążył jej znacznie bardziej, niż świadczyłaby o tym jego faktyczna ...
«12...91011...23»