Zabawka cz. 1
Data: 28.10.2021,
Kategorie:
Anal
Blondynki,
Hardcore,
Mamuśki
Oral
Squirting,
Wielkie Cycki,
Wielkie Dupy,
Bukakke,
Autor: Ghost
Witam, jest to moje pierwsze opowiadanie z serii "Zabawka", jak też pierwsze opowiadanie w ogóle. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu i przebrniecie przez długi wstęp. Z góry dzięki za wszelkie komentarze, dzięki którym będę mógł lepiej pisać :)
- Zamówienie, kurwa! – wydziera się mój szef.
- Panie Robercie, wysłałem to 15 minut temu. – spokojnie odpowiadam, ignorując zaczepkę.
- Spadki? – pyta, podejrzliwie na mnie patrząc.
- Wymierzone, chłopaki wiedzą co robić jeszcze na dzień naprzód.
- Cholera, to wychodzi, że nie mam na kogo powrzeszczeć. – mrugnięcie okiem i nikły uśmiech sugerują, że w istocie, nie było żadnego zagrożenia z jego strony.
- Ja się już na kierownika uodporniłem. Ale pewnie ta praktykanta od podwykonawców niekoniecznie. – odpowiadam śmiejąc się i chowając laptopa.
- A, tamta. Niee, zbyt długi nos. – odpowiada zachmurzony Robert.
- Pewnie już myśli o weekendzie. Cóż, jest 16 w piątek, o czym niby ma śnić na jawie – uśmiecham się do swoich myśli, zakładając marynarkę.
Chowam klucze do biura, chowam do wewnętrznej kieszeni marynarki telefon i zarzucam torbę z laptopem na ramię. – To do poniedziałku – rzucam na odchodnym.
- Czekaj, jutro masz ważny dzień tak? – Robert zatrzymuje mnie w pół kroku - Powodzenia. Pokaż im, Janek.
Na moją twarz wypływa ironiczny uśmieszek, nie mogę go powstrzymać. Ktoś mi kiedyś mówił, że nie można ze mnie wiele wyczytać, chyba nie mówił całej prawdy. Obracam się do mojego rozmówcy profilem, ...
... tak, żeby widział. I tylko kiwam głową. Potem bez słowa otwieram drzwi i wychodzę na lekko wilgotne powietrze. Tylko słabo przesiąknięte zapachem tynku i ledwo wyczuwalnym, hmm, odorem serwisu Toi Toi.
- Już niedługo – myślę do siebie.
Zerkam na zegarek: 16:03. Dobra, jest czas. Idę do auta, po drodze pozdrawiając hydraulików spieszących do domu. Bo jutro przecież też pracują. Po drodze do auta mijam długonosą praktykantkę. Uśmiecham się do niej i macham, odpowiada tym samym. Przez chwilę mam ochotę podejść do niej i pogadać, ale szybko mi mija. Mam jeszcze dzisiaj parę rzeczy do załatwienia. Odprawa, spotkanie z ekipą, przydałoby się jakąś kolację też zrobić; odliczam w myślach idąc do mojego auta. Wzruszam ramionami.
Wsiadam do auta i przez chwilę myślę, jak pojechać patrząc na startujące samoloty. Chłopaki zwykle się obijają przez startujące Antonovy i awionetki, niestety biuro z drugiej strony jest. Chyba przez autostradę będzie najszybciej. Odpalam, wrzucam pierwszy bieg i jazda. Trochę zwiększony ruch, na szczęście zjeżdżam przy stadionie. Lubię ten dreszczyk przy wyższej prędkości niż miastowa. 90 przechodzi w 120, 120 w 140. Lekkim autem zaczyna nosić przy wietrze, ale widzę już mój zjazd.
15 minut później parkuję przy Parku Zachodnim. Wychodzę i idę na spotkanie z Genem, Karą i Tamką. Skąd, do cholery wzięły się te pseudonimy? Całkiem proste. Przydomek Gena, jako dowódcy całej grupy około 35-osobowej, wziął się od generała. Przy swoich 190 cm wzrostu i ...