Pogoń (I)
Data: 13.01.2022,
Kategorie:
historia,
Fantazja
Autor: EbbTide
Jest 14 września. Granice niezakreślone. Ranek, na polach mgła, chałupy przesiąknięte rosą i tą mgłą przeklętą, co się w niej utopce* chowają. Wokół wioski są sady... jabłonki, grusze, śliwy to i chłopy mają teraz roboty, co by jabłek nazbierać, bimbru z mandragory napędzić, na zimę się przyszykować, bo babki zwiastują, że zima zła będzie, ni słońca jeno miesiączek** będzie widać na niebie. Ale chłopy i ich baby o mrozach nie myślą. Im w głowach piękna pani, co się do chałupy starej Bożyry wprowadziła. Bożyra pomarła, ot jak sianokosy były. Ale ta to do niczego się nie nadawała. Odkąd młodą panną była, to ją matula w izbie na klucz zamykała, mówiła że chora i licha okropecznie to i wyjść nie może. Doktur zachodził tam od czasu do czasu, mówił we wsi że faktycznie chora ta córa. No to tak siedziała w tej izbie 89 lat aż pomarła, bez dzieci, bez wnuków... stąd też zdziwienie, cóż to za panienka się w tej starej chałupie szarogęsi. Wyglądała całkiem jak miastowa, może czarownica jakaś? Nawet by się przydała, bo najbliższa to w Mirowym Lasku, czyli kapkę drogi jest. A wiadomo, czarownica to zawsze się sprawdzi, bo to dziatki chorują, nażarły się dwugrotu na bagnach albo krowa chora i mleka nie daje. Czarownice to lepsze niż doktury, bo na wszystko poradzą. No to ludzie cieszyli się, że to we wsi własną będą mieli, ale to nie żadna czarownica była.
Jagnieszka wstała równo ze słońcem. Niewyspana, obolała, oglądała się w lustrze nad miednicą. Zmęczoną twarz ukoiła naparem z ...
... ziół i maścią, której składniki znała tylko ona sama. Teraz wyglądała o niebo lepiej, a to dopiero początek. Później mazidło do rzęs, brwi poprawiła węgielkiem. Swoje długie do łopatek, włosy zaczesała a prawy bok, odsłaniając lewe ucho. Jej włosy były czarne, ale miały fioletowe refleksy, które uzyskała dzięki płukaniu ich w roztworze z gencjany. Nie była uczoną, ani czarownicą, ani majętna nie była, ani nawet piękna. Znała się po prostu na zielarstwie a i alchemii troszkę liznęła na Akademii w Hasserburg, gdzie trafiła całkiem przypadkiem. Tak też teraz utrzymywała się z robienia mikstur dla panienek z majętnych rodów, co by im urody dodać. A to na trądzik, a to na blizny, na opuchliznę masaże odpowiednie, maść na zbyt czerwone lica, napar z kozieradki na powiększenie biustu, balsam na miękką skórę czy rycyna, która chociaż truje, to włosy po niej rosną długie i mocne. Tylko teraz Jagnieszka trafiła na tą wieś gdzie lud głupi i psy dupami szczekają. Ale dla niej to i lepiej. Odpoczęła.
Zdjęła z siebie koszulę nocną, i w zwierciadle jak co dzień oglądała swoje piersi, kontrolując ich jędrność. Były bez zmian. Czyli duże, ale nie ogromne. Nie takie jakie mają tłuste baby w gospodach. Jej były po prostu duże. Nie była idealnie smukła i szczupła, ponieważ lubowała się w dobrym jedzeniu, a jeszcze bardziej w dobrym napitku. Dotychczas większość nocy spędzała w karczmach przez co niektórzy uważali ją za dziwkę. Tak więc nie była tłusta, ale zazdrościła wyrobionym w polu chłopkom ...