Pogoń (I)
Data: 13.01.2022,
Kategorie:
historia,
Fantazja
Autor: EbbTide
... ich płaskich (w większości z niedożywienia) brzuchów. Ale za to biodra miała idealne w stosunku do talii, i pupę krągłą, jędrną. Po obserwacji wtarła to co trzeba, tam gdzie trzeba i po kolei zaczęła wkładać majtki, gorset który jeszcze bardziej uwypuklał jej idealne, twarde piersi, później pończochy które zarezerwowane były dla ekskluzywnych dziwek i czarownic, ale podobały jej się tak bardzo, że nie przejmowała się jaką profesję reprezentują. Jej suknia miała spory dekolt i odsłaniała ramiona. Z przodu kończyła się czarnym koronkowym materiałem w ¾ uda, z tyłu była długa do kostek. Na szyi zawsze nosiła amulet w kształcie drobno zdobionego owalu z metalicznie niebieską perłą w środku, który był przyczepiony do aksamitnej, utwardzanej wstążki ciasno zapiętej wokół szyi. Uwielbiała pierścienie, więc i dziś ich sobie nie żałowała. Buty wysokie do połowy łydki, sznurowane, na drewnianym słupku. Wyglądała zjawiskowo. Do mieszka spakowała wszystkie pieniądze, i przypięła do paska w talii. Już miała wychodzić, ale zdecydowała się jeszcze na maleńką buteleczkę z cyjankiem, którą zawiesiła sobie na szyi na czarnym rzemyku. Dziś wyjeżdżała z wioski. Wiozła ze sobą informacje tak cenne, że prawdopodobieństwo pogoni za nią było wręcz stuprocentowe. A że szpiedzy Gёroutten upodobali sobie tortury ze szczególnym okrucieństwem, woli być przygotowana na skrócenie sobie cierpień. Wystarczy że przegryzie szklaną fiolkę.
Teraz już gotowa wsiada na konia. Czeka ją jakieś 9 dni jazdy konno. ...
... Nie żegna się z mieszkańcami wioski. Ich tępe główki dziwią się jej odjazdowi jeszcze bardziej, niż kiedy się pojawiła. Proste to ludzie, bimbrem przepite.
14 września, zmierzch. Las Sosnowiecki, 1 dzień drogi od Kazary, pierwszego długiego postoju.
Koń odmawiał Jagnieszce posłuszeństwa. Dziewczyna przeklinała siarczyście i próbowała zmusić swoją Kaske do dalszej jazdy. To nie było dobre miejsce na postój. Las co prawda wydawał się być cichy i spokojny, ale ona wiedziała że licho nie śpi. Szczególnie leśne licho. Chcąc nie chcąc zsiadła z konia przy najbliższym potoku. Wyostrzyła wszystkie zmysły i trzymała rękę pochwie z krótkim mieczem. Korzystając z możliwości wąchania innych zapachów niż koński odór, próbowała wyczuć jego szlak. Na nic. Była przecież tylko zielarką. Przez ostatnie tygodnie studiowała księgi które mogły by zawierać w sobie chociaż garść wiedzy o radykalnym wyostrzeniu zmysłu węchu u ludzi, ale marny to był trud. Czasami wydawało jej się że trafiła na dobry trop, że czuje woń pewnego chmielu którego nazwy nie znała, malin i wyrwanej mokrej trawy. Po chwili jednak uświadamiała sobie że to mózg płata jej figle. Ale nie traciła nadziei.
Teraz gdy Kaska się poiła, Jagnieszka oparła się o brzozę i coraz bardziej pogrążała się w marzeniach, że dotarła do swojego celu. Wyobrażała sobie jak przytula się do niego, jak prosi go o wspólną wędrówkę, jaka jest szczęśliwa, bo już nigdy nie pozwoli mu odjechać. Oprócz tęsknoty targała nią również dzika chuć. Nie ...